Urodził się pan Odon, bo tak zwykle o nim mówiono, w 1930 roku, w pobliżu Cieszyna. Po maturze złożonej w 1950 roku, studiował jednocześnie na wydziale humanistycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie i architekturę na Politechnice Krakowskiej. Studia zakończył w 1955 z tytułem magistra inżyniera architekta.
Tak zaczęła się przedziwna droga życiowa, której starczyłoby na kilka życiorysów. Młody Odon w poszukiwaniu odpowiadającego mu miejsca zamieszkiwania i pracy, wędrował po całej Polsce. Jako młody człowiek po studiach pełnił funkcję architekta powiatowego w Wysokiem Mazowieckiem. Potem był Cieszyn a następnie Zielona Góra i praca projektanta w wojewódzkiej pracowni urbanistycznej, gdzie opracował samodzielnie projekt rozbudowy miasta Sulęcin. W tymże Sulęcinie został nawet powołany na dyrektora Zakładu Przemysłu Materiałów Budowlanych i Chemicznych. Już wkrótce jednak w 1959 r., znalazł się w Krapkowicach na stanowisku architekta powiatowego, a w dwa lata potem poszukiwał już swego miejsca w Warszawie. Znakomita znajomość kilku języków sprawiła, że jako tłumacz wykonywał zlecenia tłumacza dla PLL „Lot”, Centrali Handlowej „CEKOP”, Biura Studiów i Programów Polskiego Radia i Telewizji. Nauczał też języków obcych na kursach, towarzyszył oficjelom w prowadzonych rozmowach z zagranicznymi gośćmi. Nie wiązał się jednak nigdzie etatem, chcąc pozostać człowiekiem wolnym i bez zobowiązań. No i nikt mu świadectwa pracy ani zaświadczenia o zarobkach, nawet wówczas sporych, nie wystawiał.
Jakieś zawirowania życiowe sprawiły, że młody wówczas, wykształcony i pełen fantazji i polotu człowiek, znalazł się jak to pisał „ w poszukiwaniu stałej pracy i stabilizacji dla rodziny w małej i ładnej miejscowości” w Świnoujściu.” I to było ostatnie miejsce w Jego życiowych wędrówkach. Co mu zostało z dawnych nawyków to niechęć do wiązania się z miejscem pracy. Zmienił tych miejsc także w Świnoujściu kilka. Był urzędnikiem w PPRN , budowlańcem w Nadmorskim Przedsiębiorstwie Budowlanym a także w „Pomeranii”.
Miał ten człowiek różne życiowe zakręty, wzloty i obsunięcia, tak jak wielu z nas. Była to natura artystyczna, człowiek twórczy, kreatywny, ale nie dbający o całą papierkową oprawę, o tzw. dyscyplinę pracy. Stworzył wiele ciekawych projektów plastycznych, m.in. logo Uzdrowisk, pomagał odbudować dekorację prospektu organów w kościele Chrystusa Króla. Uczył też angielskiego i niemieckiego. Najczęściej robił to za „dziękuję”, nawet wtedy, kiedy klepał biedę. Tę życzliwość i chęć niesienia pomocy, wielu wykorzystywało nie płacąc za tłumaczenia, czy projekty architektoniczne.
Gdy pan Odon został sam i nie był już w stanie utrzymać mieszkania, otrzymał propozycję nie do odrzucenia, zamieszkania w barakach na Steyera. Przyjął to z godnością, jak i to, że po wielu latach pracy, nie był w stanie odpowiednich zaświadczeń złożyć w ZUS-ie, by otrzymać choćby najniższą emeryturę. W ostatnich latach swego życia był zatem podopiecznym MOPR i mieszkańcem baraków na Steyera. Jego sąsiedzi i współmieszkańcy ze Steyera, chociaż swym sposobem życia i obyczajami od nich odstawał, darzyli go szacunkiem jak mało kogo. Oni się chyba lepiej na ludziach znali niż ci, od których zależało udzielenie pomocy panu Odonowi. Szkoda, że tego zawsze uśmiechniętego, dobrego człowieka już nie ma wśród nas.
Niech spoczywa w spokoju a reszta co tak placze niech sie zastanowi i przypomni jak uciekali na druga strone chodnika cale Swinoujscie
„…Czasami potrzeba Nam słów pocieszenia, czasem zwykłego milczenia. Każdy chciałby znaleźć przystań od życia znoju, wśród zmartwień i burz małą, cichą oazę spokoju. To dziwne, że tak dążymy by znaleźć w życiu nadzieję, choć los uparcie gnębi i w twarz głośno sie śmieje. Każdemu potrzeba czasem, by ktoś utulił w rozpaczy. Kto raz chociaż przeżył rozpacz wie ile to znaczy. To dziwne gdy o tym pomyślę. Trzeba nam tak niewiele. Być sobą zawsze dla siebie, dla kogoś być przyjacielem…”
Szkoda takich ludzi ! Śpij spokojnie...
Szkoda, że nie spotkam już p.Henryka na ulicach naszego miasta. To były od 1962 roku taaakie miłe krótkie spotkania... Wyrazy współczucia dla rodziny.
[*][*][*]
Piękna postać, dobry człowiek. Chwała mu! Takich nam potrzeba.
[*]
Pan Henryk był znawcą historii architektury zwłaszcza sakralnej co wiązało się z jego wykształceniem, malarstwa ale i poezji, żywo interesował się teologią. -Matka Boża mnie chroni, gdyż namalowałem tyle jej obrazów - mawiał a każdy jego obraz ma duszę. Przestrzegał przed lekceważeniem tradycji czasami cytował wiersz, , Do młodych" Adama Asnyka. , , Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy, Choć macie sami doskonalsze wznieść; Na nich się jeszcze święty ogień żarzy, I miłość ludzka stoi tam na straży, I wy winniście im cześć!"
Wielki człowiek, cudowny szarmancki człowiek.Zawsze uśmiechnięty. Cześć jego pamięci!!
Wszyscy zmarli zasługują na nasz szacunek, niestety, żyjący nie zawsze. A Św. Pan Odon, niech juz teraz spokojnie maluje nieboskłon. Znika kolejna charakterystyczna postać mieszkańca naszego miasta. Pokój z Tobą.
Wpis został usunięty ze względu na złamanie prawa lub regulaminu serwisu przez użytkownika/Admin
Henryk, zostaniesz w pamięci mojej oraz mojej rodziny jako super przyjaciel, kolega i nauczyciel języka angielskiego i niemieckiego.Wspólne wyjazdy po Europie razem z Tobą pozwoliły na długie nocne rozmowy o kulturze, malarstwie i współczesnych obyczajach.Pozostanie mi w pamięci Twoje słynne powiedzenie- " Jestem wolnym człowiekiem, wolnego świata"Niech Ci to powiedzenie dalej towarzyszy już na tym drugi, wolnym od zmartwień, kłopotów, nieszczęść i chorób, które w ostatnich dniach Twojego życia tak Ciebie doświadczały.Żegnam Ciebie Edward z rodziną
Z tego co się orientuję ulica Steyera to był krótki epizod w jego życiu. Od dawna tam nie mieszkał.Rzeczywiście było jakieś zadłużenie w poprzednim pięknym przestronnym mieszkaniu ale nieduże był gotów to spłacić gdyż miał taką możliwość lecz z tego co słyszałem prawdopodobnie ZGM nie był specjalnie zainteresowany.Reszta powinna się chyba zgadzać. Był nie tylko poliglotą lecz artystą malarzem i człowiekem obdarzonym słuchem muzycznym czasami zdarzało, że coś zaśpiewał a śpiewał w różnych językach czasami tłumaczył mi treści niektórych piosenek. Nie znam niemieckiego ale pamietam, że kiedyś nauczył mnie prawidłowej wymowy w języku Goethego piosenki, , Lilli Marlen". Znał nie tylko niemiecki ale również angielski i czeski, wiem, że radził sobie w komunikacji ze Szwedami kiedyś tak licznie odwiedzającymi Świnoujście w ich własnym języku. Człowiek zawsze uśmiechnięty, szarmancki wobec kobiet w stylu archaicznym, dzisiaj rzadko spotykanym, miałem wrażenie, że pani były zachwycone. Arystokrata w każdym calu.
Przemiły, zawsze uśmiechnięty i wyjątkowo kulturalny. Tak Go pamiętam. Miałem to szczęście, poznałem Go trochę bliżej. Więcej takich ludzi. CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.
Znałem pana Odona jeszcze w podstawówce, kiedy to usilnie staral sie wbić mi do głowy j.angielski. Miał wielki dar nauczania a" projekty" w których brał udział stanowiły przykład rzetelności i ogromnej wiedzy ich autora. Rodzinie składam składam szczere kondolencje.
Pan Heniu był bardzo prawym i mądrym człowiekiem do tego niezwyle uprzejmym co jest niestety rzadkoscia w tych czasach. ... szkoda takiego czlowieka ale moze tam gorze dokad go zawezwano potrzebowali akurat teraz kogos takiego jak Pan Henryk. ... uwielbialam z nim rozmawiac i sluchac jego pieknego polskiego jezyka ktorym sie poslugiwal CZESC JEGO PAMIECI.
[*][*][*]
Pan Odon to człowiek PIĘKNY DUCHEM.Po przeczytaniu artykułu przeszły mnie ciarki.Szczere wyrazy współczucia.
Bardzo miły starzy pan, mijałam go nie raz nie dwa na chodniku w naszym mieście zwsze czysty i uśmiechni ęty- Pokój jego duszy.
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
Najszczersze kondolencje dla całej rodziny pana Odona. Basia
Cudowny człowiek.Zawsze uśmiechnięty i szarmancki.Cześć jego pamięci!!
Interesujący człowiek, nie zasłużył na los mieszkańca ulicy Steyera.
Szkoda ze wczesniej o tym panu nie wspominano.
Mówiono też o Panu Henryku, że był teologiem, a nawet pastorem protestanckim, wszelako bez kościoła. Może i sam tak czasmi mówił, jako, że przy piwku lubił pogawędzić i pofantazjować. Ale człek szlachetny, dusza artysty i skrojony nie na czasy ponurego wyścigu szczurów - nigdy nikomu nie uchybił i każdemu oddał co należne. Cześć JEGO pamięci !!. Synowi i Synowej szczere kondolencje.