Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [16.05.2011, 05:49:05] • Świnoujście
Rozbiórka kościoła Marcina Lutra ( 1 )
fot. Archiwum autora
Cykl opisujący historię powojennych rozbiórek w Świnoujściu chcę zamknąć przypomnieniem likwidacji trzech poniemieckich kościołów w mieście. Najbardziej znanym był duży kościół pod wezwaniem Marcina Lutra, którego pozostałości, już jako „Cafe Wieża” intrygują tak mieszkańców jak i przyjezdnych.
Na początek może nieco historii tego obiektu. Wzniesiony został w latach 1903 – 1906 za środki pochodzące z fundacji, którą powołała do życia pani Heyse, przekazując w testamencie na ten cel, bardzo dużą jak na owe czasy kwotę miliona marek. W 1902 roku podjęta została decyzja o wzniesieniu dużej świątyni w północnej części miasta, w bezpośredniej bliskości nowopowstałej dzielnicy nadmorskiej. Opracowanie projektu, a później też kierowanie budową zlecono jednemu z najwybitniejszych ówczesnych architektów, znawcy gotyku, berlińczykowi nazwiskiem Fritz Gottlob.
Projektant i budowniczy kościoła, wybitny znawca budownictwa gotyckiego Fritz Gottlob. (fot. Archiwum autora
)
Kamień węgielny został położony w sierpniu 1903 roku, a już 29 marca 1906 r. odbyło się poświęcenie świątyni i pierwsze w niej nabożeństwo. Nieco informacji o samym kościele. Była to budowla niezwykle starannie, a solidnie wykonana z mocnej palonej cegły, na granitowej podmurówce w stylu i detalach nawiązująca do klasycznego pomorskiego gotyku. Sklepienia, łuki otworów okiennych i wejść, wykonane były zgodnie z kanonami gotyckiej sztuki budowlanej, jako że budowę prowadził najwybitniejszy znawca i miłośnik północo - niemieckiego gotyku. Więźba dachowa i wiele innych konstrukcji wykonanych zostało już ze stali, co było ustępstwem na rzecz nowoczesności; drewnianą natomiast była konstrukcja smukłej wieży, w której zawisły 4 dzwony, odlane przez szczecińską firmę Voss i Synowie. Kościół bardzo dokładnie nawiązujący do gotyku, był budowlą trójnawową mieszczącą drewniane ławki dla ponad 1000 osób.
Wnętrze kościoła Marcina Lutra, ok. 1935. (fot. Archiwum autora
)
Oświetlenie dawały wysokie, łukowato sklepione okna z witrażami i dodatkowo wielkimi kandelabrami z żarówkami elektrycznymi. Posadzka wyłożona była granitowymi płytami, dostarczonymi aż z Bielawy. Z tego samego materiału wykonane były też schody, podmurówka i niektóre detale architektoniczne. Nad wejściem głównym, wznosił się prospekt doskonałych organów zbudowanych i zainstalowanych przez firmę Grünberga ze Szczecina. W bezpośredniej bliskości świątyni, zbudowano obszerny dom pastora, będący jednocześnie domem parafialnym. Zaprojektowany był również przez Gottlob’a, i swą architekturą nawiązywał także do gotyku, co podkreślały mury z dobrze palonej, czerwonej cegły. Więźba dachowa, stropy i schody, także w tym budynku, wykonano już z materiałów nowoczesnych, z betonu i stali. Szersze potraktowanie strony materiałowo technicznej obu budowli nie jest sprawą przypadku, miało to bowiem istotne znaczenie dla ostatecznych ich losów.
Na pierwszym planie dom pastora, w tle kościół M. Lutra.(fot. Archiwum autora
)
Działania wojenne I jak II wojny światowej, nie spowodowały większego uszczerbku w stanie tych budowli. Niemal bez znaczenia były drobne uszkodzenia, jakich kościół doznał w lecie 1943 r. w wyniku eksplozji w jego pobliżu przypadkowo zrzuconej bomby. I tak pozostawało do pamiętnego nalotu na Świnoujście 12 marca 1945 r. W czasie jego trwania, kościół otrzymał bezpośrednie trafienie, w wyniku którego uszkodzone zostało krzyżowe sklepienie nawy głównej, poszycie dachu i niezbyt mocno także blaszane poszycie wieży. I to w zasadzie były jedyne uszkodzenia kościoła. W warunkach sprzyjających w czasach pokoju, usunięcie szkód możliwe było w ciągu kilku miesięcy. W tym wypadku, staraniem pastora, ograniczono się jedynie do prób przykrycia otworu w stropie, by zapobiec zalewaniu wnętrza kościoła, dalsze naprawy pozostawiając na lepsze czasy. Te jednakowoż nie nastąpiły.
Po zajęciu miasta przez jednostki rosyjskie, uszkodzony kościół nie był użytkowany, stał opustoszały. Ponieważ znajdował się on w bezpośredniej niemal bliskości dzielnicy nadmorskiej, często odwiedzany był przez stacjonujących tam żołnierzy rosyjskich. Dla nich, opuszczony kościół był symbolem religii, a więc „opium dla mas”. Profanacjom i dewastacji końca zatem nie było. Jak z relacji wynika, dziełem Rosjan było zrzucenie i rozbicie 4-ch dzwonów, zniszczenie znajdujących się we wnętrzu niektórych obrazów, figur i elementów wyposażenia. Stanu tego nie zmienił fakt, że od jesieni 1945 r. kościół znalazł się na terenie znajdującym się w zarządzie polskim. Świątynia w dalszym ciągu pozostawała pusta, bowiem dla osiedlonych tu Polaków, była miejscem obcym, w którym jak mawiano „ mieszkał niemiecki Pan Jezus”. Do dewastacji dokonywanych przez żołnierzy rosyjskich, dołączyli zatem nasi rodzimi dewastatorzy. Ponieważ problemem było wówczas zaopatrzenie w opał, do pieców trafiły ławki, elementy stolarki a nawet pięknie rzeźbiona ambona. Dzieła zniszczenia dopełniały dzieciaki, które dla zabawy niemiłosiernie wręcz demolowały wszystko, piszczałki organów, witraże, resztki żyrandoli, zrzucały dachówki, cegły itd. Mimo to, jeszcze w początkach 1950 roku, świątynia kwalifikowała się do remontu, a nawet jak świadek z tamtych lat twierdził, można tam było jeszcze odprawiać nabożeństwo. Już niestety nieżyjący świnoujski historyk Andrzej Wroński wspominał, że w latach 50- ch, oglądał piękne malowidła ścienne. Nie inaczej było z domem pastora, który aczkolwiek działaniami wojennymi nie był tknięty, bardzo szybko pozbawiony został drzwi, okien i podłóg, nie mówiąc o wyposażeniu. Został on rozebrany jako pierwszy, jeszcze w ramach planowych działań Akcji Rozbiórkowej. Poszerzono w ten sposób boisko pobliskiej szkoły.
Opisywana świątynia około 1960 roku. (fot. Archiwum autora
)
Parafia kościoła katolickiego w tamtych czasach nie była w stanie przejąć i zabezpieczyć kościoła Marcina Lutra, głównie z materialnych powodów. Był on zatem potraktowany, jak wiele innych sakralnych obiektów, w sposób zgodny z ówczesną doktryną ideologiczną państwa, jako „pomnik klerykalizmu”. O tym, jak dokonała się zagłada tej i innych, znajdujących się w Świnoujściu świątyń, napiszę w kolejnym odcinku.
źródło: www.iswinoujscie.pl
Proponuje spotkanie przy wiezy lub na przeciw na przystanku o godzinie 16 w sobotę. kto jest za niech sie stawi, milo by bylo gdyby i sam FAKT sie zjawil i nieco nam poopowiadał pokazal ciekawe detale. Co do flary Przemku - nie mogla przeciez lezec od 43 bo nalot byl 12.03.45 i 16.04.45 angielski nalot na Lutzowa w miejscu gdzie dzis mamy przeprawe karsibor wiec ona nie siegnela miasta
Przemek cos ty narobil !! ?. Blagaj Pana Fakt o wybaczenie !.
Tak bardzo chciał pan brylować na tej" wolnej trybunie"że aż się pogubił...i jedno pana trafne spostrzeżenie-"I dość na tym"
przemek spadaj na drzewo.
189 dluga ta stacja;]
No to teraz juz nic wiecej nie zostalo niz zapytac samego Fakt-a jak chcialby to zorganizowac? RSHA juz proponowal nawet miejsce i czas na takie spotkania, wielu z checia by pewnie sie dolaczylo. A tak nawiasem, nie wydaje mi sie ze popelnilem tu jakie swietokradztwo przez gdybanie na ta flara (wszystko prawda) z tym ze Fakt nie opisal w swoim pierwszym poscie ze spadochron ktory znalazl NIE BYL rozlozony. O tym wspomnial dopiero pozniej. Tak jak on tu pisze tak tez kazdy inny moze i nigdzie w regulach gry nie pisze ze powinienem czytac jego posty na kleczkach. Na kazde szczegolowe pytanie (lub gdybanie) Fakt obraza sie jak dziecko ze nie slucha sie go tu jak slowa bozego. Jeszcze raz powtarzam, to nie jest kosciol a wolna trybuna otwarta dla kazdego - nawet dla mnie :) I dosc na tym.
a ja mam jeszcze w domu bilety ze stacji kolejowej swinoujscie berlin. matka chodzila sie tam bawic staly kasy lawki bilety sie poniewieraly po podlodze i nawtet zegary jeszcze byly.
Panie Przemku," Fakt" jest taki jaki jest i pan, cokolwiek by tutaj napisał, tego faktu nie jest w stanie zmienić...A jaki jest?...Już tutaj dał świadectwo o Sobie.A pan, czy jest w stanie cokolwiek powiedzieć o sobie w sposób tak bardzo otwarty jak to czyni p."Fakt"?.Od siebie powiem, że bardzo chętnie posłuchał bym pana, panie" Fakt"...
Są tacy co widzieli i to opisują. Są tez tacy co im się wydaje ze widzieli i tez tak piszą. Fajnie by było posłuchać takiego" świadka tamtych czasów"-jeśli się go nie zakraka. Miałem możliwość poznać w latach 80-tych syna ostatniego niemieckiego latarnika w S-ciu. Starszy pan profesor mieszkający w Flensburgu. Ten to opowiadał-moja mama tłumaczyła godzinami nam jak to wszystko wyglądało. A jak w 1984 odwiedzilismy go w domu to ściany przyozdobione miał obrazami rycinami i starymi zdjęciami ze Swinemuende. Teraz podobne widać w internecie ale wtedy dla mnie-młodego chłopaka-to robiło wrażenie. Dlatego wdzięczny jestem ze są jeszcze ludzie co chcą to przelać np na papier. Powodzenia i dużo siły życzę Panu dr Plucinskiemu. Może uda się Panu" dokoptowac" tego Pana o nicku" FAKT"...
Hmmm, swieta prawda - cudny byl. ..
Pomijając polemiki tu na forum, cudny był ten kosciół, nawet na zdjeciach widac jego ogromną wieżycę. Wyobrażam sobie jak we wnętrzu światlo wpadajace przez łukowate okna roswietlało nawy. Co by nie pisać to się poprostu nie wróci.
Fakt! dziadku nasz kochany! tysiace Cie czyta i sie raduje a Ty przejmuesz jakims przemkiem? pisz dalej co Ci slina na jezyk przyniesie...
FAKT sie tu marnuje na tym malym forum pelnym niedowiarkow. Tez sklaniam sie ku temu by dal publicznie jakies prelekcje a moze nawet razem z panem Plucinskim?
tez bym chetnie posluchal opowiadan pana Fakta z lat powojennych jesli jest to mozliwe bede wdzieczny
Bez naocznego Świadka-Faktu i faktów te" dywagacje"nie mają dalej sensu, bo zostaje tylko czcza fantazja i wyobraźnia, oby nie chora...
Oj, panie Przemku...dlaczego pan za wszelką cenę chce być" mądrzejszy od radia"?
Pisze to dla Przemka który powinien być Tomaszem. Ile flara leżała tego nie wiem" rura pojemnik " w której znajdowała się magnezja i spadochron, składała się z 2- części, w jednej był spadochron (ciasno zwinięty) a w drugiej magnezja całość była połączona. Gdyby się otworzył i wysunął z" rury" prawdopodobnie były by strzępy.Smutno że wątpicie w to co opisuję.Więc przerywam swoje" dywagacje"i więcej nie będę się. ...wypowiadał.
A tak z drugiej strony jesli ta flara lezala sobie zapomniana w parku od 43 r az do momentu kiedy ja FAKT odnalazl (po 2 latach) to mysle ze z tego perkalowego spadochronu (bawelna) to by tylko fredzle zostaly
Panie Fakt co Pan na to aby się spotkać ? trochę poopowiadać póki jeszcze są ślady tamtych dni. PS gdzie ta flara lezala? i ktora pomorska ? ta która leci kolo przytoru do promów karsibor ? czy kiedyś była tez na lewobrzeżu pomorska?
Musze przyznac iz Fakt opisal cos co mnie zaintrygowalo a mianowicie ta historie o znalezieniu przez niego w parku flary znacznych wymiarow ze spadochronem ktora to opisal dosyc dokladnie i ze szczegolami. Jak slusznie zauwazyl sluzyla ona do podswietlania celow podczas nalotow w nocy. Noce byly Brytyjskie a dnie Amerykanskie z powodow roznicy w pulapie bombowcow tychze sil. Flare tych rozmiarow zrzucano nad celem ktory byl zaplanowany do bombardowania przez pierwszy samolot (Pathfinder) po to by reszta widziala cel bardzo wyraznie. To nie mogl byc przypadkowy zrzut. Ostatni nalot na S-cie po ktorym juz nikt specjalnie nie dbal o sprzatanie niewybuchow i innych pozostalosci byl przeprowadzony przez Amerykanow w poludnie tak wiec taka flara (zwana rowniez choinka) bylaby zupelnie zbedna. Lotnictwo radzieckie nie bylo zbyt aktywne nad Swinoujsciem skoro musialo prosic Aliantow o wsparcie. Skad sie ona tam wziela? Czyzby lezala tam sobie od poprzedniego bombardowania przez 2 lata nieodkryta?
W 1954r.chodziłam do jedynki /2 klasa podstawówki/wcześniej była tam szkoła zawodowa i po lekcjach w drodze do domu z chłopakami właziliśmy na wieżę na te słynne balkoniki i podziwialiśmy panoramę Świnoujścia i Międzyzdrojów.Widok był przepiękny.Szkoda tego kościoła można było go uratować, a dzwony to wiem kto sprzedał na złom...
Panie Józefie po co ideologia, w tym pańskim dziele. Wystarczy popytać starszych mieszkańców co widzieli to na własne oczy.A pan. z całym szacunkiem, był w tym czasie dość daleko od Świnoujścia.
tez slyszalem historie ze bomba nie wybuchla a jedynie uszkodzila kosciol sila swojego upadku historia slyszana w latach 60 tych ponoc byli ludzie ktorzy widzieli ja a gruz i zawalone sciany, hm
134, to chyba dlatego niemieckie dzieci sie bawily w wyliczanke :wpadla bomba do piwnicy, ein, zwei, drei, itd.. ..
Fakt, na prezydenta powinni kandydowac dlugoletni mieszkancy miasta, ktorzy dla tego miasta cos dobrego zrobili i dobro tego miasta lezy im na sercu !! A nie jacys figuranci nie wiadomo skad !!. Pan dr Plucinski moglby byc dobrym kandydatem.