Oprócz obserwacji tego co na festiwalu w Świnoujściu się dzieje, chcemy też poobserwować sąsiednie miasta. Bo jakie Świnoujście jest, każdy widzi, przyjemne, kolejnym celem naszego poznania stała się ziemia obca. Wyruszyliśmy więc w długą, fascynującą, morską podróż, by po przemierzeniu bezkresnego Bałtyku, dotrzeć do niemieckiej miejscowości Ahlbeck. A tam, wszystko inne, tak pięknie i czysto, piaskowy kolor domów aż razi w oczy. Schludnie, elegancko, ekskluzywnie, po niemiecku. Są więc równe jak od linijki aleje i kolorowe klomby, jest hyde park dla dzieci i przepiękny plac zabaw z boiskiem do mini golfa, jest trasa nornic walkingu i są trasy rowerowe. Są rowery, setki rowerów. Wszystko takie super estetyczne, takie inne. Nawet ludzie inaczej leżą na plaży. A właściwie to nie leżą jak rozczapierzone foki na kocykach wziętych z ośrodka wczasowego „U Haliny”, tylko wypełniają sobą przestrzeń prawdziwie wiklinowych koszy.
Ahlbeck robi wrażenie. Miasteczko stanowi miniaturkę niemieckiej kultury, takie stereotypowe Niemcy w pigułce. Bo przecież w Niemczech jest porządnie, czysto, równo i bogato, no i są ciekawe ogródki. Wprawdzie w Ahlbecku nie udało nam się upolować żadnego ogrodowego krasnala, ale była za to miniaturka układu słonecznego.
Zastanawiam się tylko, czy polski turysta nie nudziłby się w tym pięknym miasteczku (wątpię, żeby tam były dancingi i wieczorki w stylu panie proszą panów), niby ładnie, ale może aż za.
Czy każda nacja potrafi trwać w otoczeniu harmonijnego piękna od linijki? My – Polacy chyba nie potrafilibyśmy a i Niemcom może też trudno, bo ciągnie ich do Świnoujścia.
To tyle wrażeń z pierwszej zagranicznej podróży, proszę nie liczyć na relacje ze Sztokholmu, czy Kopenhagi, chyba, że FAMA sponsoruje takie wypady, to my z miłą chęcią.
A, gdyby ktoś wiedział przypadkiem, gdzie w Ahlbecku można wymienić złotówki na euro bez 15 euro prowizji, albo zna panią z biura informacji turystycznej, która na pytanie: „Do you speak English?”, nie odpowiada „Nein!”. Prosimy o cynk.
Dominika Trębacz