Sceny ze skrzyżowania ulic Bałtyckiej i Żeromskiego przypominały kultową komedię „Poszukiwany, poszukiwana”. Urzędnicy niczym filmowy Dyrektor grany przez Jerzego Dobrowolskiego wskazywali, gdzie wkopane mają zostać tablice informacyjne o polsko-nimieckiej trasie turystycznej. Najpierw oznaczyli sprayem jedno miejsce, później wobec faktu – że „tutaj chyba nie można” - wskazali inne miejsce, a później jeszcze inne.
Zamieszenie z miejscem, na którym miała być ustawione tablice trwało kilkanaście minut. Okazało się, że pierwsza lokalizacja - wyznaczona na tzw. „czuja” - szybko została odrzucona bo tablice miała stanąć w miejscu ścieżki rowerowej. Nie zaakceptowano na szczęście kolejnego pomysłu, który wymagał wycięcia drzewa. Później zaproponowano, żeby tablicę ustawić „byle gdzie”- później przecież można ją postawić w docelowym miejscu!
W końcu zdecydowano się na miejsce, które według planu nie powinno kolidować z przyszłymi inwestycjami. W wyborze miejsca aktywnie brał udział rzecznik prezydenta miasta Robert Karelus i inżynier miasta Rafał Łysiak oraz przedstawiciele niemieckiego samorządu - którzy nie kryli zdziwienia, że polska strona nie wie gdzie konkretnie powinna stanąć tablica.
fot. Sławomir Ryfczyński
- Zawsze mi się wydawało, że ustawienie takiej tablicy wymaga jakiegoś pozwolenia i uzgodnienia w dokumentach. Ale jak widać- gdy robi to urząd na zlecenia jakieś „oficjalnej hecy” można ten etap pominąć. - mówi jednej ze świadków wydarzenia.
Z wkopywania tablic wyszły nici. Reklamowana uroczystość się nie odbyła. Nasi urzędnicy nie dogadali się z niemieckimi co do terminu wkopywania tablic. Wszystko odbędzie się więc jutro.
Beznadziejna próba ośmieszania urzędników. W najbliższym czasie oczekuję szyderczego reportażu o tym, jak w urzędzie korzysta się z niszczarek do papierów. Może być też coś o czajnikach bezprzewodowych.
Tak oto sa trwonione pieniadze podatnikow, tylko pozazdroscic. Teraz widac kogo wybralismy. ... marnuja czas na totalne bzdury, nawet to im nie wychodzi. ... ZAL!!
Trochę czasu w terenie, świetna zabawa, kupę śmiechu, potem na ognisko z kiełbaską jałowcową, jak zmarzną to do kawiarni na kawę, potem troszkę po mieście pojeździć służbowym autem, zrobić zakupy, odebrać dziecko ze szkoły. I po nużącym i męczącym dniu w pracy do domu. Taki mniej więcej wygląda dzień z pracy urzędnika w naszym mieście.
Gorzej niż pajace to głąby kapuściane. I jak tu może być w naszym mieście normalnie z takimi urzędasami? A jaki wstyd przed Niemcami. Brawo urzędasy
ŻENADA!!
Beznadziejna próba ośmieszania urzędników. W najbliższym czasie oczekuję szyderczego reportażu o tym, jak w urzędzie korzysta się z niszczarek do papierów. Może być też coś o czajnikach bezprzewodowych.
a jak się jest z zawodu dyrektorem, to wolno
Tak oto sa trwonione pieniadze podatnikow, tylko pozazdroscic. Teraz widac kogo wybralismy. ... marnuja czas na totalne bzdury, nawet to im nie wychodzi. ... ZAL!!
Trochę czasu w terenie, świetna zabawa, kupę śmiechu, potem na ognisko z kiełbaską jałowcową, jak zmarzną to do kawiarni na kawę, potem troszkę po mieście pojeździć służbowym autem, zrobić zakupy, odebrać dziecko ze szkoły. I po nużącym i męczącym dniu w pracy do domu. Taki mniej więcej wygląda dzień z pracy urzędnika w naszym mieście.
pajace z urzedu