Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [17.01.2011, 06:53:35] • Świnoujście
Z dziejów świnoujskich aptek
Wnętrze dawnej apteki, Muzeum Farmacji w Krakowie.(fot. wikipedia.pl
)
Jest ich w naszym mieście raczej sporo, w każdym razie ponad 15. Jak wszystkie współczesne apteki, są one przyjazne w odbiorze, jasne i schludne. Barwne reklamy i bogactwo asortymentu zachęcają do wejścia. Brakuje im jednak niegdysiejszego lekkiego półmroku, wszechobecnej woni ziół i lekarstw oraz stylowego wystroju, odrobiny magii i tajemniczości.
Ze względu na swoje społeczne funkcje, apteki zawsze były lokalizowane w centralnych częściach miast, przy głównych ulicach i rynkach. Nie inaczej było też w Świnoujściu Pierwsza miejska apteka powstała już w 1765 roku i wydzierżawiona została przybyłemu z Wolgastu „aptekarzowi”. Cudzysłów wynika z tego, że do prowadzenia apteki nie była konieczna wówczas urzędowa licencja ani specjalne przygotowanie, wystarczyła chęć szczera i nieco kapitału. Otóż ów pierwszy, niejaki Wolf, nadmiarem przygotowania fachowego faktycznie nie grzeszył. Jego podstawową działalność stanowiło pędzenie i sprzedaż gorzałki, wina owocowego a nadto wyrób świec woskowych. Z czasem oferta handlowa pierwszej apteki poszerzyła się o ocet, przyprawy korzenne oraz warzone na miejscu mydło. Leków czy też substancji leczących w dzisiejszym rozumieniu, to w owej aptece w zasadzie nie było.
Pierwsza apteka miejska w Świnoujściu. (fot. Archiwum autora
)
Inaczej było już z jego następcą. Był to szanowany i wyuczony farmaceuta Gustaw Beniamin Geisler, .On to po złożeniu stosownych egzaminów przed Izbą Aptekarską w Berlinie, otrzymał przywilej zakładania i prowadzenia aptek na terenie całych Prus. Początkowo działał w Gorzowie, skąd zresztą pochodził, a w 1787 roku przybył do Świnoujścia. On, a po jego śmierci syn Gustaw Adolf Geisler, prowadził miejską aptekę usytuowaną na rogu ulicy Marynarzy i Placu Wolności. Po śmierci Geislera – juniora, jego żona sprzedała apteczny interes. Od 1827 roku aptekę tę prowadził fachowo przygotowany aptekarz z Neuruppin, Louis Fontane, ojciec późniejszego znakomitego pisarza Theodora Fontane.
Louis Fontane, farmaceuta z Neuruppin, ojciec pisarza Theodora Fontane. (fot. Archiwum autora
)
Późniejszy pisarz, w ojcowskiej aptece przechodził przeszkolenie i zdobył piękny ten zawód, którego jednak nie uprawiał. Świnoujście dla znakomitego aptekarza z Neuruppin było tylko kilkuletnim przystankiem na jego skomplikowanej drodze życiowej. Doskonały farmaceuta z racji swego zawodu jak i wojennych zasług w służbie pruskiego króla należał do śmietanki towarzyskiej Świnoujścia. Był m.in. naczelnikiem miejscowej Straży Obywatelskiej, bywalcem w najlepszych domach. Miał on aliści pewną przypadłość, która w sposób istotny zaważyła na jego i jego rodziny losach. Był to niepohamowany pociąg do hazardu, który uczynił zeń stałego bywalca miejscowego kasyna gry w Domu Towarzystwa. Spędzał tam długie godziny przy karcianym stoliku lub ruletce rzadko kiedy wygrywając. Ta słabość przywiodła go do bankructwa już w Neuruppin, a tu w Świnoujściu, ponownie doprowadziła do ruiny i zmusił do szukania nowego miejsca życia i pracy. Nastąpiło to w 1832 roku, kiedy to rodzina Fontane opuściła Świnoujście.
Apteka po pewnym czasie wróciła w posiadanie dawnej właścicielki, która to, dość mając wdowiej samotności, wydała się za wolińskiego aptekarza Teodora Ludwika Grosse. W pięć lat potem, figurował on już jako jedyny właściciel apteki, będącej wianem jego małżonki. Przez kolejnych kilkadziesiąt lat, apteka znajdowała się w posiadaniu tej rodziny, a następnie miejscowych kupców nazwiskiem Frederici. Około 1865 r. budynek apteki została sprzedana kupcowi nazwiskiem Ossig, który założył tam sklep kolonialny, a więc coś w rodzaju delikatesów. Dom ten rozebrany został około 60-ciu lat temu.
Dawna „Apteka pod Orłem” na Placu Wolności, ok. 1963 r.(fot. Archiwum autora
)
Apteka z tego domu przeniesiona została na drugą stronę obecnego Placu Wolności, na północno-zachodnią jego pierzeję. Niezbyt okazały parterowy domek zajęła w całości apteka i jej zaplecze. Apteczne umeblowanie i wyposażenie przeniesione zostało z poprzedniej tej „fontanowskiej”. Jeszcze przed pierwszą wojną światową budynek ten rozebrano i w tym miejscu wzniesiono spora jednopiętrową kamienicę, w której na parterze znalazła miejsce nowa apteka. Prowadzący ją farmaceuta zamieszkiwał na pięterku, co umożliwiało praktycznie całodobową sprzedaż leków. Podobnie jak poprzednia i ta nazywana była Apteką pod Orłem co przypominała płaskorzeźba z wyobrażeniem orła, umieszczona nad drzwiami wejściowymi. Budynek znajdował się w pobliżu narożnika Placu Wolnosci i Placu Kościelnego, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się pusty plac będący ni to parkingiem, ni to placykiem handlowym naprzeciw kościoła Chrystusa Króla. Po stojących tu niegdyś budynkach pozostały widoczne jeszcze obecnie resztki posadzek i zarys murów. Nie wybiegajmy jednakże nadmiernie w przyszłość.
Wspominana apteka przetrwała bez przeszkód II wojnę światową, nie licząc tego, że w końcowych tygodniach wojny znaczna część znajdujących się tam medykamentów zniknęła a pozostałości zarekwirowali Rosjanie dla potrzeb służb medycznych. Po przejęciu miasta i powiatu przez Polaków, jesienią 1945 r. przez kilka miesięcy, do czasu przybycia pierwszej polskiej farmaceutki, aptekę prowadził aptekarz Niemiec. Naprawdę niewiele poza solą glauberską, walerianą i amoniakiem apteka ta miała wówczas do zaoferowania. O takich nadzwyczajnościach, jak bandaż, gaza opatrunkowa jodyna czy aspiryna, nie można było nawet marzyć.
Placówkę tę od 1947 r., objęła i przez szereg lat prowadziła, pani mgr Mrozińska, osoba szanowana i niezwykle zasłużona dla zdrowia mieszkańców. Ponieważ nie zachowały się praktycznie żadne materiały o tej zasłużonej farmaceutce, będę niezmiernie wdzięczny za najmniejsze chociażby informacje, które chociaż trochę tę wiedzę poszerzą.
Budynek w którym znajdowała pierwsza polska apteka na Placu Wolności ( za latarnią ), ok. 1965 r.(fot. Archiwum autora
)
Sama apteka, mimo powojennych zaniedbań pozostawała taką, jaką była przed laty gdy ją zbudowano. Budynek przy Placu Wolności 7, przyciągał wzrok oryginalną fasadą z gzymsami i pilastrami oraz dużymi oknami i oryginalną stolarką . Jeszcze ciekawsze było wnętrze, wyposażone w niegdyś typowe dla aptek szafy z mnóstwem szuflad, szklanymi butlami i porcelanowymi naczyniami, pełnymi tajemniczych maści, ziół i mikstur noszących łacińskie nazwy. Zacienione, chłodne nawet w upalne dni wnętrze, pachniało ziołami i aromatycznymi lekami. Stare meble i sprzęty jak moździerze, młynki pochodziły najprawdopodobniej jeszcze z dawnej „Apteki pod Orłem”.
Miejsce, gdzie niegdyś stała „Apteka pod Orłem”, stan obecny. (fot. Sławomir Ryfczyński
)
Kolejna placówka farmaceutyczna powstała dopiero w początkach lat 60-ych w nowo wzniesionym budynku przy obecnej ulicy Marszałka Piłsudskiego. Dzieje „nowych” świnoujskich aptek i farmaceutów, to już temat kolejnego opracowania.
źródło: www.iswinoujscie.pl
Stare meble pewnie poszły na opał albo leżakują gdzieś na terenie PZF" Cefarm-Szczecin" S.A. w Szczecinie. A szkoda. Pamiętam dawne meble na zapleczu apteki na Piłsudskiego, receptura i magazyn ziół...pewnie to były pozostałości po naszej pierwszej aptece? Szafa na zioła chyba jeszcze tam stoi.
jakież piękne zdjęcie powyżej te ze starą apteką i ssttrraaszne poniżej...tyle lat to piękne miejsce starszy swoim wyglądem i te dwa duże sklepy spożywcze, które od strony zaplecza nie pozostawiają złudzeń o pięknym romantycznym Świnoujściu, co też nam te władze zafundowały za widoki...
Dziękuję panu za odsłonięcie kart historii. Słyszałam, że apteka była w posiadaniu rodziny Horbacz? Może ma pan jakieś informacje na ten temat!
Pamiętam, apteka z klimatem, żeby można było cofnąć czas i móc znów otworzyć drzwi tej apteki.
Taki mały OT na temat świnoujskich dzisiejszych aptek. Wyjałowiony pojemnik na mocz-apteka na Dąbrowskiego 1, 50 złotych. Apteka na Pl.Słowiańskim-0, 40 zł. Ile to procent przebicia? Można prawie 4 kupić za jeden?Można zarobić na chorobie?Do dzieła Rodacy i nie narzekać-zarabiać.
Odpowiadam na pytanie IP 118 z 20.30. Zasłużonych dla miasta wspaniałych ludzi było wielu i nie zaprzestałem o nich pisać. Chęć napisania czegoś z sensem i zgodnie z prawdą historyczną wymaga jednakże pracy i czasu. A już nie te oczy... Obiecuję jednak już wkrótce nowe opracowanie z tej serii. Pozostałym Czytelnikom serdeczne podziękowania za niezwykle sympatyczne i cenne uwagi. Niektóre z nich już wykorzystam w odcinku następnym traktującym również o aptekach. Pozdrawiam. J.P.
Byłam dzieckiem, ale pamietam tą aptekę na Placu.
Bardzo ciekawy artykuł. Panie Józefie a co się stało z ludźmi zasłużonymi dla Świnoujścia czyżby już ich więcej nie było.
prosze tez cos napisac o WENECKIEJ..to jest dopiero historia
Zapomniałam dodać, iż tam kupowaliśmy TRAN, w dużej butli i...po 1 łyżce stołowej do picia.Oj! Do dziś mi robi się niedobrze! Panowała krzywica i inne choroby, dlatego dzieciom podawano rybi tłuszcz. Lecz to był produkt naturalny a nie, obecnie kapsułki, suplementy, itd... Takiej Apteki już nie będzie, zostały wspomnienia.
Wspaniała była ta apteka.Dziękuję Panu za te wspaniałe wspomnienia, jak jestem na Placu Wolności i przechodzę tam gdzie była apteka, staję zamykam oczy i ją widzę...
Bardzo Panu dziękuję.Robi Pan naprawde wiele dobrego dla naszej mieściny.Zyczę dużo zdrowia i pozdrawiam.
a co dilerzy kupuja w aptekach?bo stare baby to wiem yyyy prezerwatywy
tylko dilerzy i stare baby kupuja w aptekach
Najlepsza jest apteka" Krótkiego" Waldka na Posejdonie.Spora rzecz ;)
Nie na temat: Kazimiera Wiosna Żyła lat 91 Zm. 17.01.2011r. Ceremonia pogrzebowa odbędzie się dnia 2011-01-19 o godz. 14:00 w Kaplicy Cmentarnej na Cmentarzu Komunalnym w Świnoujściu. To najstarsza nauczycielka w Świnoujściu. Może coś o niej?
Gość • Poniedziałek [17.01.2011, 21:56] • [IP: 92.42.119.***] a do tej pory w fundamentach od drogi jest kamień z jakimś napisem bodajże po łacinie - gdzie jest ten kamień?
A teraz mamy aptek jak kiosków ruchu... kraj lekomanów i hipochondryków...
Też pamiętam apteke na placu Wolności. W latach 60, niesamowite wonie, szufladki az po sufit, lada wysoka, z perspektywy dziecka to pod sam sufit :) Dzwoneczek przy drzwiach. moj wuj tak opisuje ową apteke " Przy tejze stronie placu miała swoja pracownię szumnie zwana salonem Mody miejscowa elegantka Bronia Porowska. Obok przycupnął zegarmistrz Skiepko, zapatrzony przez lupę w przynoszone mu do naprawy zegarki. Dalej dostojnością wnętrza przyciagała zbolałych klientów jedyna w miescie apteka. Za ladą obsługiwała zazwyczaj mila i sympatyczna pani magister, rzadiej jej mąż, wysoki, barczysty, z czarną, krótko przystrzyżoną czupryną, wygladający raczej na południowca. Być moze cierpial na serce, a moze z powodu nadwagi szybko zasapywał się i czerwienił. Za to ich syn odziedziczywszy po ojcu posturę grał na najwiekszej trąbie w szkolnej orkiestrze. Po obu stronach apteki były sklepy spożywcze. Po jednej mały sklepik starych poznaniakow Stołowskich, po drugiej przestronne " Delikatesy" rzutkiego Pokojskiego."
a do tej pory w fundamentach od drogi jest kamień z jakimś napisem bodajże po łacinie
Także bywałem w tej aptece jeszcze w latach 50 jako dziecko z rodzicami.Niesamowite wnętrze.Teraz to by był zabytek.Myślę, że dr Pluciński zdobędzie wiedzę o tych wspaniałych meblach i się nią podzieli z czytelnikami.
Ja również trochę pamiętam wnętrze starej apteki, a szczególnie zapach.Pachniało tam ziołami. W tym niesamowitym wystroju była jakaś tajemnica i powaga.Pracowała tam wtedy żona lekarza Pani Ryżewska.
A tak mógłby brzmieć artykuł następcy P.Plucińskiego za 60 lat:" Na przełomie XX i XXI wieku klienci aptek musieli wystrzegać się tendencji niektórych z aptekarzy, aby za wszelka cenę sprzedać, nie bacząc nawet na zdrowie klienta. Apteki miały tu zresztą potężnego sprzymierzeńca, reklamy telewizyjne, które goniły klientów jak moczopędne piwo do aptek i stwarzały złudzenie, że zdrowie można kupić w postaci pigułek."
Witam pana! Bardzo dziekuję za wspomnienia i artukuł o APTECE. Pamiętam doskonale : piękny wystrój w drzewie całej APTEKI, rzezbiony sufit, mnóstwo szufladek jeszcze z niemieckimi napisami, na białym tle, czarne, gotykiem pisane litery stoliczki na nich karafki z wodą, do popicia leków. Pachniało ziołami. Apteka nie była duża. Ten obraz mam w pamięci z okresu od 1959 roku do likwidacji. Interesujące jest, gdzie podział się cały wystrój wnętrza APTEKI, po jej likwidacji? Pozdrawiam, stała czytelniczka