Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [16.08.2010, 08:44:38] • Świnoujście
Tym, którzy nie powrócili z morza...
Tablica na Placu Rybaka poświęcona „Tym którzy nie powrócili z morza”.(fot. Archiwum autora
)
W mieście takim jak Świnoujście, tablica pamiątkowa poświęcona ludziom, którzy pracując na morzu utracili życie nie dziwi. Dziwić tylko może fakt, że tak późno, bo dopiero w 1993 r. ona powstała. Do okoliczności jej powstania jeszcze powrócę, ale zatrzymać się chcę przy mieszkańcach, których pochłonęło morze. Było ich naprawdę wielu. Już nawet z czasów opisanych przez kronikarzy, czy oficjalne dokumenty, wyłania się tragiczna prawda o żeglarzach i rybakach z tamtych lat.
Świnoujski historyk i kronikarz Robert Burkhardt pisząc o początkach naszego portu w XVIII wieku, wspominał o dużej liczbie śmiertelnych wypadków morskich, które były udziałem ówczesnych „oraczy morza” rybaków i marynarze. Ich liczba szła w dziesiątki. Nic dziwnego, jako że stateczki i łodzie, na których oni wówczas pływali, były znacznie mniej bezpieczne niż dzisiejsze. Z trudem wytrzymywały uderzenie fal i wejścia w sztormie na liczne w tym rejonie mielizny. Sytuację pogarszał absolutny brak służb meteorologicznych, ostrzegających przed nadejściem sztormów i brak wykwalifikowanych i stale gotowych do akcji ratowników. To przyszło z czasem, w 1803 roku, kiedy to zorganizowana została w Świnoujściu stała służba ratownictwa brzegowego, której przekazano do dyspozycji specjalnie zbudowaną w Anglii łódź ratowniczą. Systematycznie polepszano też warunki żeglugi na podejściu do Świnoujścia i na torze do Szczecina. Mimo to, każdego niemal roku morze zabierało kolejne ofiary. Tragicznie w kronikach zapisał się rok 1814 kiedy to na podejściu do Świnoujścia w ciągu kilku jesiennych dni rozbitych zostało 10 statków. Na brzegu przez kilka dni znajdowano ciała rozbitków w tym wielu ze Świnoujścia. W czasie orkanu jaki szalał w 1872 r., kilkaset metrów od wejścia do portu, na oczach rodzin rozbił się statek, którego kilkunastoosobową załogę stanowili mieszkańcy miasta.
Rozbitkowie i nadchodząca z pomocą łódź ratowników wg ryciny z XIX w. (fot. Archiwum autora
)
Gdy po 1945 r. otworzyła się polska karta w dziejach miasta, zapisywać też zaczęliśmy polską listę tych, którzy nie powrócili z morza. Byli wśród nich rybacy „Odry”, rybacy przybrzeżni, marynarze z garnizonu Marynarki Wojennej, wreszcie ci którzy „dla chleba”, pod różnymi banderami pływali na morzach świata. W ciągu pierwszego półwiecza lista ofiar morza osiągnęła liczbę 112 osób, w tym spora liczba rybaków świnoujskiej „Odry”.
Tonący w 1956 r. na M. Północnym odrowski lugrotrawler „Cyranka, wg ryciny Adama Werke.(fot. Archiwum autora
)
W końcu lat 80-tych, z inicjatywy ówczesnego dyrektora PPDiUR „Odra” Juliusza Hebla, powstał projekt zbudowania w Świnoujściu pomnika „tym którzy nie powrócili z morza”. Utworzone zostało konto, na którym gromadzono środki na ten cel, a jednocześnie proponowano różnym artystom opracowanie odpowiedniego projektu. M.in. jeden z projektów zaproponował Władysław Hasior, bardzo wzięty wówczas artysta plastyk z Zakopanego. Jego projekt przewidywał ogromną bryłę szkła umieszczoną na kamiennym cokole, z wtopionym w nią wrakiem. Ze względu na przewidywany, wysoki koszt, projekt nie został przyjęty. Inny i chyba prostszy w realizacji był projekt nie żyjącego już szczecińskiego plastyka Henryka Boehlke. Jego propozycja zakładała zbudowanie strzelistej kolumny otoczonej stadem mew. Tyle że twórca nie rozpracował szczegółów technicznych i podobnie jak Hasior, absolutnie nie interesował się ewentualnymi kosztami.
Juliusz Hebel pomysłodawca postawienia w Świnoujściu pomnika „Tym którzy nie powrócili z morza”. (fot. Sławomir Ryfczyński
)
Projekty się rodziły, a w międzyczasie pieniądze na koncie pochłonęła gigantyczna inflacja, jaka towarzyszyła naszej społeczno-politycznej transformacji. Na wzniesienie pomnika, nawet skromnego, już ich nie mogło wystarczyć. W 1992 r. gdy rozpoczęto porządkowanie placu za budynkiem Muzeum, zrodziła się idea postawienia tam tablicy upamiętniającej ludzi morza. Dla zrealizowania zamysłu, przekazane zostały na ten cel m.in. środki zebrane w „Odrze”, wówczas w związku z inflacją już więcej niż skromne. Wraz ze środkami Muzeum, również na ten cel przeznaczonymi, wystarczyło na postawienie prostej, estetycznej tablicy, projektu i wykonawstwa Zdzisława Sobierajskiego ze Szczecina.
Przebudowa Placu Rybackiego zakończona ustawieniem tablicy „Tym którzy nie powrócili z morza”.(fot. Archiwum autora
)
Jej odsłonięcia, przy dźwiękach syren okrętowych wszystkich statków i okrętów stojących w porcie, oraz licznym udziale mieszkańców, dokonano w Dniach Morza 1993 r. a konkretnie 24 czerwca. Przyjęcie tablicy przez społeczeństwo miasta było bardzo życzliwe, szczególnie ze strony tych, którzy w morzu utracili bliskich. Słyszało się bowiem: „Wreszcie jest gdzie zapalić świeczkę i złożyć kwiaty”. Tak też było, że każdą „morską” rocznicę oraz w Święto Zmarłych”, pod tablicą i w jej otoczeniu składano dziesiątki wiązanek oraz palono znicze. W pewnym okresie, gdy jeszcze na Placu Słowiańskim stał pomnik, w starej formie i ideologicznej treści, działacze „Solidarności” nie chcąc uczestniczyć w odbywających się tam okolicznościowych uroczystościach, ze swymi sztandarami i delegacjami przychodzili właśnie tu, na Plac Rybaka, pod tablicę upamiętniającą ludzi morza.
Tablica ta dała dobry przykład innym tego typu działaniom. Spacerując w okolicach siedziby spółki „Port-Hol”, można się natknąć na skromną tablicę posadowioną na kamieniu kotwicznym, głoszącą, że jest poświęcona „Tym którzy odeszli na wieczną wachtę”. Zważywszy na rodzaj firmy, przy której owa tablica się znajduje, nie ulega wątpliwości, że wykonali ją ludzie związani z pracą na morzu, być może członkowie załóg holowników. Jest to gest bardzo sympatyczny. Czyj to konkretnie projekt i kto go wykonał, nie udało się ustalić. I w tym wypadku za wszelkie informacje będę wdzięczny.
Tablica ustawiona przez pracowników firmy „Port-Hol”. (fot. Archiwum autora
)
źródło: www.iswinoujscie.pl
a gdzie tablica upamietajaca ofiary m/f Heweliusza panstwo radni co ?? lansujecie sie a o takiej tragedii zapominacie !! Wstyd !!
panda pisze:Zgoda, bolÄ czki to moĹźe za Ĺagodne sĹowo. Z pewnoĹciÄ jednak redjacka ZW nie zamierzaĹa w ten sposf3b zbagatelizowaÄ tych globalnych problemf3w. Kto jak kto, ale Zieloni NA PEWNO siÄ nimi przejmujÄ :)Co do meritum dla mnie zaskakujÄ ce byĹo nie tylko to, Ĺźe w samym sercu wielkiego miasta powstaĹa i funkcjonowaĹa przez rok! ekologiczna wioska, ale takĹźe i to, Ĺźe MIESZKAĹCY LONDYNU PROTESTUJÄ PRZECIWKO MONOPOLOWI DEWELOPERd3W! Ĺťe istnieje uwaga, uwaga! prawny wymf3g, aby deweloper, stawiajÄ c budynek, ODDAWAĹ OKREĹLONY PROCENT TANICH MIESZKAĹ! Ĺťe mieszkaĹcy o tym wiedzÄ , protestujÄ przeciwko niespeĹnieniu tego wymogu, chcÄ , by rewitalizowaÄ nieuĹźytek za pomocÄ inwestycji komunalnych, sĹuĹźÄ cych wszystkim, a nie za pomocÄ grodzonego osiedla dla wybranych!WYOBRAĹťACIE SOBIE COĹ TAKIEGO W WARSZAWIE?? Tutaj kompletnie wyprano ludziom mf3zgi
A może by tak tablica i pomnik z nazwiskami ofiar tragedii Heweliusza jak jest moda na pomniki i tablicę.Czym są gorsi.Więc przed terminalem postawić krzyż a obrońcy się znajdą.
A co w takim razie o tych co ich ciała w ogóle nie znaleziono??
Na lugrotrawlerach to była" rybałka" cięższej pracy niema.Łapanie na FLET czyli lugrowanie, wystawiało się 80 lub 120 siatek każda o długości 25 metrów a szerokości 4 metry od dołu obciążona liną zwaną Repem na powierzchni utrzymywały blazy- pompowane piłki o Średnicy 80 cm.To wszystko trzeba było powiązać ręcznie na kiwającym się pokładzie.Wystawiało się flet wieczorem około 18 to trwało około 3-4 godzin a wybierało o 3 rano.Jedynie winda trałowa ściągała rep 6 ciu rybaków stało na pokrywie luku i trzepało uwięzłe ryby w sieci zastawnej to była mordercza praca inny rybak w tz.Rep koi układał 3 kilometry repu(jak był w meduzach to dotknięcie piekło jak pokrzywa) a inny w flet raumie układał siatki (z reguły robił to najsilniejszy).Rybę przy dobrym połowie 80 do 100 beczek trzeba było umieścić w beczkach posypując solą do wysolenia które stały na pokładzie otwarte po dopełnieniu opuścić do ładowni.Łapało się na łowiskach Fladen Ground, Silwer PIt, Dogger Bank na Północnymi. Kandydatów nie brakowało bo
Do Pana Plucińskiego: a gdzież wzminaka o drugiej tablicy - przecież obok tej tablicy na fotografii, jest druga, odsłonięta w 50 i 49 rocznicę zatonięcia statków PPIUR ODra Cyranki Czubatki i ładne słowa, że morze jest słone od potu rybaków i łez wdów po nich. Pani Doktorze Józiu - proszę o słowo i na ten temat i na temat tablicy na Warszowie.
Wielki szacunek dla tych co plywali i zostawiali swoje zdrowie na morzu
Matka ODRA dawała pracę 6000 tyś. ludzi.w różnych okresach liczba osób zatrudnionych była różna.Kiedy ODRA powstawała z DALMORU w 51 roku to pierwszymi jednostkami były DELFIN I DELFIN II KORAB I. KORAB II.Po tym przyszły naszej produkcji PTASZKI, z nimi związane Tragedie Cyranki, Czubatki, Mysikrólika (z tym związana jest ta tablica).Po tym przyszły pierwsze parowce. Łeba, Łużyca , Łyna - cała seria rzek.Następne to typ B-23 typu ALBAKORA to były straszne" kiwaczki"z kotłem La - Monta aby produkować mączkę to musiał chodzić SG i ogrzewać spalinami kocioł.Następnie B-18 typ Kaszalot. Zakład, CHŁODNI.POŁOWÓW SIECIARNI, STOCZNI, to były główne zakłady.Kiedy zmienił się USTRÓJ i panów z PZPR zastąpili panowie z plakietkami SOLIDARNOŚĆ - następował upadek(prywatyzacja) ODRY.Przyczyniło się ustanowienie stref 200 milowych, (zakaz połowów) więc ekonomicznie nie opłacalne.Majątek sprzedano-przetupano.Teraz tam gdzie kiedyś pracowało tys. ludzi hula wiatr.Łza się kręci.Młodzi za chlebem, starsi nędzne emerytury.
pieniadze za prywatyzacje terenu Odry gdzie poszły? a powinny być w ZUSie na emerytury pracownikom którzy cięzko na to pracowali a dziś nie maja zaco się leczyć., złodzieje!
O ile pamietam ta tablice przy holownikach wykonal pan ktory jest juz od wielu lat emerytem i sam plywal na holowniku.Mieszka on w Wiselce i nazywa sie Roman Cieslak
A gdzie jest pomnik matki" Odry"?Tysiące ludzi tam pracowało.Najciężej było tym na morzu, którzy utrzymywali całą resztę w biurach na lądzie, aktyw polityczny Podstawową Organizację Partyjną w bardzo dużym składzie, który to aktyw w późniejszych latach doprowadził do bankructwa, wyprzedaży całego majątku.Majątku który wypracowali ludzie morza, a z wyprzedaży nie mają nic, tylko nędzne emerytury:) Gdzie są ci co wykończyli matkę" Odrę"?Czy dziś śpią spokojnie?
Zapraszam Pana Dr - na Warszów. Przed budynkiem ZSM, znajdzie Pan-pomnik z tablicami - MARYNARZOM I RYBAKOM...
Dzięki Panie Józefie
Cyranka, Czubatka...tz.ptaszki - Kuliki od nazw ptaków. .to były dwie tragedie oba lugrotrawlery wywróciły się do góry stępką. .Pierwsza zbudowana seria była nie stateczna miała za długie maszty (jeszcze z pełnym ożaglowaniem)skrzynie akumulatorów na mostku.Po próbie" kiwania " stateczności w Hamburgu-zalecono skrócić maszty przenieść akumulatory, wykuć cement z pod windy trałowej, dobalastować.To zrobiono na Dropie. Derkaczu, Dudku, Cietrzewiu.Następne budowane Kuliki tz. szplajsowane były uwzględnione te poprawki i były dłuższe, weszła instrukcja sztormowa że powyżej stanu morza 7-B uciekało się pod ląd albo do portu.Podczas sztormu tak wykładało" Kuliki" że widać było protektory cynkowe na stępce.Na tych stateczkach były mordercze warunki pracy szczególnie kiedy w dzień się łapało się na trał a w nocy na sięć zastawną mającą 3 kilometry- flet na połowie sieci był tz. świnkers.Wykładało się flet wieczorem kiedy" Merkatze"statek meteo podał warunki pogody.Do 56 roku na statkach byli tz. K-owcy czyli kapusie.