Dr Józef Pluciński • Sobota [27.02.2010, 23:22:40] • Świnoujście
Genius loci, cz. 2

Grupka świnoujścian na bulwarze. Grafika Rosmäslera1835 r.(fot. Archiwum autora
)
Śledząc dzieje Świnoujścia i żyjąc w tym mieście, odnoszę wrażenie, że także tu ów Genius loci, o którym w poprzednim odcinku pisałem, tu też zagościł na dobre. Objawia się to w pewnych cechach i zachowaniach mieszkańców, które upodobniają tych sprzed dwustu laty do tych, którzy zamieszkują tu w ostatnim półwieczu, mimo że inna to nacja i inne czasy. Zapraszam więc czytelników do spaceru po historii miasta tropami owego duszyska. Traktujmy to jednak nie jako traktat polityczny, czy rozprawę naukową, tylko jak esej, zachęcający do zainteresowania się historią.
Przypomnijmy sobie jak zawsze początki miasta. Był to XVIII wiek. Do budowanego portu i osiedla, ściągali z różnych stron osiedleńcy, zwabieni perspektywą nowego życia i królewską obietnicą otrzymania bezpłatnej działki budowlanej, materiału na wzniesienie domu i wolności podatkowej. Ten ludzki strumyczek nie był zbyt wartki, jako że w 1765 roku, kiedy powstająca tu osada otrzymała prawa miejskie, liczba jej mieszkańców kształtowała się w granicach 800 osób. Była to zbieranina ludzi z różnych rejonów monarchii pruskiej, ale też ze szwedzkiego Pomorza, różnych państewek niemieckich, a nawet z Holandii, Szkocji czy ówczesnego zaboru rosyjskiego. Byli to zwykle ludzie energiczni, odważni, ale nie aniołowie. Niejednokrotnie poprzednie miejsce pobytu opuszczali w sytuacji, nazwijmy to przymusowej. Na nowym miejscu, w garnki sąsiadom nie zaglądali, byli tolerancyjni, a niezbyt skorzy do podporządkowana się urzędowym rygorom czy pomysłom. Tak to charakteryzował to przysłany tu wówczas ze Szczecina urzędnik: „Świnoujście jest jeszcze małe, ale ma w pełni miejskie stosunki, a mieszkańcy ambicje i nie może się rozwijać jeśli braknie mu widoków na przyszłość”. W innym miejscu, ów urzędnik określał ich, jako złośliwych, krnąbrnych i o zgrozo, nie szanujących zarządzeń burmistrza. Mówiąc dzisiejszym żargonem, prawdopodobnie nie dawali oni sobie „wciskać” każdego pomysłu, w urzędowej głowie zrodzonego.
W półtora wieku później, po kataklizmie II wojny światowej, przybywający tu polscy osadnicy, stworzyli także społeczność o podobnych cechach, odważnych, tolerancyjnych a nie pochwalających wszystkiego, co tworem urzędniczego móżdżku było. I póki co tę cechę krytycyzmu i samodzielności myślenia, można w naszym społeczeństwie także widzieć i podziwiać. I za to możemy szanownemu Geniusowi loci być wdzięczni.

Plac Wolnosci w latach powojennych.(fot. Archiwum autora
)
Przyznać jednakowoż trzeba, że tak w XVIII wieku, jak i po II wojnie, a również i obecnie, chciejstwo a pazerność, też w tym mieście gościły i jak ów Genius loci są ponadczasowe. W 1753 r. zniknął z miasta ówczesny tymczasowy burmistrz Weissenberg wraz z kasą miejską, bo czuł się niedopieszczony finansowo. W 1946 r. też do czegoś takiego doszło, a i w czasach nam współczesnych, z ratusza dochodziły wieści o próbach dokonania, delikatnie mówiąc, korekty podziału dochodu narodowego. A jeśli już jesteśmy w 1946 roku, to jeszcze jedna opinia o realiach miasta. By nie daj Boże nie być posądzonym o jakieś polityczne aluzje, podkreślam, że cytuję tekst napisany przez ówczesnego sekretarza KP Polskiej Partii Robotniczej w Świnoujściu, Stanisława Langiewicza : „niektórzy urzędnicy urządzili się tak, że oprócz swych posad mają sklepy czy inny handel. Ci ludzie mają z czego żyć. Przeciętny obywatel, żołnierz, marynarz, czy milicjant mogą tylko myśleć o tym (…) Powietrze jest tu w Świnoujściu zatrute egoizmem szczególnie u tych, którzy przybyli aby się tylko wzbogacić. Tworzą tu nową kastę burżujów”. No i jeszcze jedna opinia o niektórych ojcach miasta z tamtych lat, zawarta w protokole pokontrolnym z maja 1946 roku: „pracę traktują oni jako dodatek i osłonę do dla posiadanych ponad 15 restauracji i sklepów ( to są fakty, a dochodzenie wykazałoby więcej ), co rozgorycza szczególnie osadników wojskowych, podkopuje zaufanie szarego człowieka do uczciwości i bezstronności urzędów”.

Siedziba władz powiatu wolińskiego z okresu powojennego. (fot. Archiwum autora
)
Daleki jestem od czynienia lekkomyślnych porównań realiów miasta sprzed ponad sześćdziesięciu, laty z dzisiejszymi. Przecież obecnie rządzący miastem to jak wynikało z materiałów wyborczych, stadko aniołów, a ten czy ów to nawet archanioł. Nigdy jednak nie jest wiadomym, co ów Genius loci wywinie.
Jego obecność można odnaleźć jeszcze w jednej sprawie. Od zarania dziejów, nad miastem unoszą się opary alkoholu. Jak pisał niemiecki historyk Burkhardt w odniesieniu do 1741 r., gorzelnicy i browarnicy nie mieli tu co prawda własnego cechu, ale byli nader silnie reprezentowani. W parędziesiąt lat potem, produkcją alkoholu zajmowało się już 26 osób, w tym 3 senatorów (ówczesny odpowiednik członka Zarządu Miasta), 5 piekarzy, 8 kupców, aptekarz i nawet inspektor podatkowy oraz muzykant miejski. Obok licznej grupy, zawodowo tym się trudniących, w każdej niemal kuchni pędzono jakiś trunek, może niezbyt dobry, ale nadający się oficjalnie na domowy użytek. I co ważne, można go było sprzedać załogom statków. W kilkadziesiąt lat później, Teodor Fontane tak pisał o Świnoujściu i jego mieszkańcach: „Miasto było na tyle piękne, na ile brzydkie. Ta przeciwstawność odnosi się także do zamieszkujących tu ludzi. Jak w każdym portowym mieście było tu sporo takich, którzy dzień w dzień, byli pod działaniem rumu czy araku, obok tego zaś ludzie w pełni duchowego potencjału”.
Nie inaczej było także przed ponad półwieczem. Już w początkach 1946 r., ówczesny Pełnomocnik Rządu RP na obwód Uznam – Wolin, meldował o pladze opilstwa i bimbrownictwa drążącej miasto. Bimber obok słoniny, był walutą obiegową znacznie mocniejszą niż ówczesna złotówka. Za kilka kanistrów tego eliksiru, od Rosjan został ponoć kupiony stateczek, który jako „Piast”, pierwszy połączył w grudniu 1945 r. Świnoujście ze Szczecinem.

Parowczyk „Piast” połączył już w 1945 r. Świnoujście ze Szczecinem. (fot. Archiwum autora
)
Upłynęło kolejne, prawie czterdzieści lat i w latach stanu wojennego, gdy na kartki była też gorzała, słowo „pędzić” kojarzyło się niemal wyłącznie z czynnością produkowania tzw. samogonki, czyli alkoholu, wytwarzanego domowym sposobem, głównie z cukru, zboża, ziemniaków. Byli tacy specjaliści, o których mawiano, że płyn ten nawet z nogi stołowej potrafili popędzić.

Plakat zniechęcający do picia bimbru. (fot. internet
)
W kilkanaście lat później po siermiężnym socjalizmie nie pozostało ani śladu, a Świnoujście znów gorzałą, a piwem stoi. Nie ma uliczki bez wyszynku, że o piweczku na każdym niemal rogu ulicy nie wspomnę. Jeszcze przed kilku laty, miasto kojarzyło się też bardziej z możliwością nabycia taniej gorzały na „Adlerach”, niż z najpiękniejszą ponoć plażą.

Jedna z pływających niegdyś hurtowni taniej gorzały. (fot. Archiwum autora
)
A i dzisiaj chyba, o atrakcyjności turystycznej miasta, więcej niż błękitne flagi, decyduje możliwość nabycia w przygranicznym Skay’u, dobrego, a taniego alkoholu. No więc jest coś na rzeczy z tym Genius loci czy nie?
źródło: www.iswinoujscie.pl
Dobra seria" Genius loci" Panie Józefie. Wiele w Polsce jest miast podobnych jak Trzebiatów i Gryfice. No, rzeczywiście alkohol w naszym mieście" rządzi". Jest to jednak splot okoliczności niekorzystnych dla naszego miasta, dlaczego? Nie wiele jest miast portowych w Polsce, w których stacjonowali rosjanie, a taka" mieszanka" - rosyjscy sołdacy i marynarze spragnieni gorzałki (i nie tylko) nie w każdym mieście była. Jeśli dodać jeszcze pewną izolację od" stałej Polski" mamy swoiste Eldorado dla wszelkich" wywrotowców". Z serdecznymi pozdrowieniami dla Pana Józefa - WIERNY CZYTELNIK
rzeczywiście słabiutko i to nawet bardzo!
Dziekuje autorowi za przypomnienie 'Swinoujskiego - EGO'. '... w garnki sąsiadom nie zaglądali, byli tolerancyjni, a niezbyt skorzy do podporządkowana się. ..' 'Swinoujskim - Genius loci'! - opiekuncza sila, sprawia ze Swinoujscie jest jedynym w swoim rodzaju. Odnoszac dalej 'Swinoujskie - EGO' do historii cywilizacji ucze sie ze cywilizacje rodzily sie, rodza, kwitna i trwaja w deltach rzek. 'Genius loc' delty Swiny sprawia ze swinoujscianie w swojej wiekszosci 'potrafia zyc i innym zyc pozwalaja'.
Myślę, że to nie kasta burżujów, a nowobogacki plebs, głównie bez wykształcenia, gdyż Ci stąd wyjeżdżają i opuszczają to smutne miejsce starych ludzi, a chciejstwo i pazerstwo ostaje pozostałym.
CZY CI CO KUPILI KULTURĘ W SKLEPIE MOGĄ SIĘ NAZYWAĆ INTELIGENCJĄ??
Gadochan długo się nie odzywałeś.
Do Gość Niedziela [28.02.2010, 15:30] [IP: 80.245.189.**] kup psich było na pewno mniej niż kup mieszkańców. Inteligencja ma psy a hołota sprząta
Publikacja części drugiej niby tego samego tematu nie została podpisana przez autora. Zapomnienie czy przewidywanie słabych ocen?
uuu, zawsze jestem pod wrażeniem, ale tym razem rozczarowana i wręcz zniesmaczona :/ zapowiadało się ciekawie, a tu znów sarkazm, polityczne wstawki i obrażanie ('co tworem urzędniczego móżdżku było' itp..) bardzo długo buduje się uznanie, ale bardzo szybko można je stracić..
Zastanawiam się, czy dawniej w SWINOUJŚCIU było tyle PSICH KUP co DZISIAJ!!SŁYCHAĆ wszędzie, że tylko INTELIGENCJA MA PSY i PIESKI.ZATEM KTO POWINIEN POSPRZĄTAĆ TE KUPSKA!!
Pański" esej", Szanowny Panie dr, nie ma, w sposób jak najbardziej oczywisty, nic wspólnego z rozprawą naukową ani z historią. Jest charakterystyczną dla Pana kolejną wstawką obłaskawiającą nam myśl o niemieckości tych prastarych ziem słowiańskich. Nie polskich i nie niemieckich. Zwyczajnie słowiańskich. Tuszę, iż niemieckofilskie sentymentalizowanie przeszłości przynosi Panu niezłe profity. Mam sprawdzić, Panie dr?
I znów słaby artykuł. Autor próbuje tu błysnąć swopim zacięciem satyrycznym, którego mu zdecydowanie brak. A już wpisywanie się w szeregi obalaczy obecnej władzy rzuca na niego poważny cień.
Jeśi Mnie pamięć nie myli- to autor również bardzo dobrze funkcjonował w ówczesnym siermiężnym społeczeństwie...
„niektórzy urzędnicy urządzili się tak, że oprócz swych posad mają sklepy czy inny handel. Ci ludzie mają z czego żyć. Przeciętny obywatel, żołnierz, marynarz, czy milicjant mogą tylko myśleć o tym (…)
Naciągane. ale za poprzednie chapeau bas
Budowa terminalu LNG podbije ceny gazu27 lutego 2010 Fot. PAP/Mirosław Trembecki PGNiG nie zamierza ponosić wszystkich kosztów działalności gazoportu. Zdaniem spółki na terminal powinni się zrzucić wszyscy odbiorcy gazu. Rachunki mogą wzrosnąć o ponad 100 zł rocznie - czytamy w" Rzeczpospolitej". Wprowadzenie tzw. opłaty dywersyfikacyjnej jest coraz bardziej realne. Szefowie Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa przyznają, że koszty funkcjonowania gazoportu w Świnoujściu powinny być rozłożone na wszystkich odbiorców gazu. I proponują, by był to element opłaty przesyłowej w rachunku. Więcej w" Rzeczpospolitej".
PIAST dawna Niemiecka nazwa FORTUNA dopiero w 46roku dostał się w nasze (ręce pierwszy rejs latem,) tory kolejowe dochodziły do miejscowości Reckow w 45 roku. Tak że Świnoujście było odcięte od świata.Nawet chleb przywożono z Kamienia.Pierwsza uruchomiona piekarnia była na Lotsenstrase dom nie istnieje-pózniejsza nazwa Pomorska a mleczarnia Konrad Wiedwald dom nie istnieje obok budynku dawnego UB obecnie bank przy Monte Cassino.
z tym alkoholem troche Pan zimprowizował Panie doktorze :)
I w tym siermiężnym socjalizmie autor się wychował, wykształcił i pracował a teraz się z niego naśmiewa. Ot życie.
A jak ktoś patrzy przez pryzmat alkoholu we krwi to jego problem-pozdro!!
A POLKI MAJĄ BRĄZ-są super!!-kogo to obchodzi??!!
JUSTYSIA NAJLEPSZA-bez pracy nie ma kołaczy!!