Dr Józef Pluciński • Sobota [27.02.2010, 23:12:53] • Region
Genius loci cz. 1

Trzebiatów nad Regą w początkach XX w(fot. Archiwum autora
)
Śledząc dzieje niektórych miejscowości czy regionów, natykamy się na bardzo ciekawe i w zasadzie trudne do wyjaśnienia zjawisko. Otóż mimo zmiany warunków historycznych, społecznych i politycznych, pewne cechy charakterystyczne dla ludności zamieszkującej na danym obszarze, czy w pewnej miejscowości, pozostają mimo upływu czasu bardzo podobne. Dosyć często z tym zjawiskiem mamy do czynienia na terenach, które do 1945 r. należały do Niemiec i w wyniku powojennych rozstrzygnięć znalazły się w granicach Polski.
Takim klinicznym niemal przykładem, są położone w naszym województwie miasta Trzebiatów i Gryfice, leżące nad rzeką Regą, oddalone od siebie o około 20 km. Obie miejscowości łączy wzajemna serdeczna niechęć, mająca swe korzenie, het gdzieś tam w XIV czy XV wieku. Rzecz wówczas szła o żeglugę, po spławnej niegdyś rzece Redze, która jako wpadająca do morza, była oknem na świat dla obu miejscowości. Ponieważ zaś Trzebiatów leżał bliżej ujścia, zatem jego mieszczanie nie odmawiali sobie przyjemności dokuczania na wszelakie sposoby zamożniejszym Gryficom. Z lubością więc utrudniali przepływ gryfickich statków i towarów do morza, wprowadzając przedziwne cła i myta.

Gryfice, fragment mapy Lubinusa XVII w.(fot. Archiwum autora
)
Przez dziesiątki zatem lat, między miasteczkami dochodziło na tym tle do procesów, sporów, a nawet otwartych wojaczek. Jeszcze dzisiaj każde niemal trzebiatowskie pacholę pokaże Basztę Kaszaną, z której to popadający w drzemkę strażnik zrzucił na głowę gryfickiego wojaka kaszę. Wrzask owego zbudził straże i podstępny napad odparto. Tyle legenda. W spór zaś wmieszała się mama natura i pewnego roku, po gwałtownym sztormie, port u ujścia Regi został zniszczony, a sama rzeka straciła swoje handlowe i komunikacyjne znaczenie. I chociaż przedmiot sporu przestał istnieć, to wzajemna, nawarstwiona przez wieki niechęć między tymi miasteczkami, na różne sposoby wyrażana, nadal bujnie rozkwitała, mimo oficjalnego zakończenia sporu.

Trzebiatów według Lubinusa, XVII w. (fot. Archiwum autora
)
Koło historii kręciło się. Po 1945 roku obydwa miasteczka zasiedlone zostały przez przybyszów z bardzo różnych rejonów Polski. Na ich ulicach rozbrzmiewała już to śpiewna mowa przybyszów z Wileńszczyzny, Polesia czy Wołynia, już to charakterystyczna wymowa Wielkopolan czy Krakowian. Do tego doszła jeszcze duża grupa ludzi przesiedlonych w ramach tzw. akcji „Wisła” z południowo-wschodnich rejonów Polski. Zmieniło się zatem wszystko: stosunki polityczne, ludzie, ustrój, gospodarka. Ale jedno pozostało niezmienione: w Trzebiatowie niechęć do Gryfic, a w Gryficach niechęć do Trzebiatowa. Ba ! W miarę jak sytuacja stabilizowała się, to ta niechęć była coraz silniej okazywana. Na nic przydawały się starania oficjalnych czynników, by coś zmienić. Sam, jako niegdysiejszy mieszkaniec Trzebiatowa pamiętam, że w tamtych latach, wyjazd do „wrogiego” miasteczka na zabawę, wiązał się z całkiem realnym ryzykiem zebrania cięgów. Szczególnymi widowiskami zaś były mecze miasteczkowych, nie pomnę już B czy C – klasowych, drużyn piłkarskich „Regi” Trzebiatów i „Sparty” Gryfice. Każde spotkanie tych futbolowych potęg, było dla obu miasteczek okazją do pospolitego ruszenia dorosłych, drobnych dziatek, niewiast i starców. Takiego natężenia chamstwa jak obecnie na stadionach, to po prawdzie nie było, ale tym niemniej, miejscowi strażacy, zawsze z sikawkami w pogotowiu stali, by interweniować na wypadek kibicowskich nieporozumień. Owe sąsiedzkie swary rozciągały się na najbardziej dziwne dziedziny życia. Trzebiatowianka, która jak to się niegdyś mawiało „chodziła” z chłopcem z Gryfic, w swoim miasteczku traktowana była, prawie jak pohańbiona, a dyshonorem omal, było uczęszczanie do Liceum w Gryficach, co było konieczne, jako że uczelni takowej w Trzebiatowie nie było. Ta niechęć w najmniejszym nawet stopniu nie rozciągała się na Kołobrzeg czy inne miasteczko. Dzisiaj owe anse chyba też do końca nie wygasły, ale wynikają one w większym stopniu z faktu, że Gryfice, a nie Trzebiatów, są siedzibą powiatu.

Trzebiatowska Baszta Kaszana. Zrzucona z niej na głowę gryfickiego wojaka gorąca kasza, uratowała ponoć miasto. (fot. Archiwum autora
)
Podobne stosunki od wielu, wielu wieków utrzymują się między Świdwinem a Białogardem. Miasteczka te łączy rzetelna niechęć, datująca się też sprzed pięciu wieków, z tym, że miedzy nimi spór powstał wokół jakiejś krowy, co do której, do dziś nie wiadomo, czyją właściwie była.
Zjawisko to potocznie zwykło się określać łacińskimi słowy : Genius loci, a więc duch miejsca. Starożytni Rzymianie w swych wierzeniach zakładali bowiem istnienie opiekuńczych duchów, które przypisywali nie tylko przedmiotom, domostwom, ale także poszczególnym miejscom. Z czasem też zakres pojęciowy tych słów poszerzył się i tak zwykło się określać także to, opisane zjawisko społeczno.
W odcinku kolejnym postaram się przedstawić szanownym czytelnikom zjawiska potwierdzające zdaniem autora fakt, że w mieście nad Świną ów Genius loci także się zakorzenił i do dzisiaj w nim panuje.
źródło: www.iswinoujscie.pl
to chyba Trzebiatów nad Regą?
:-)