Dr Józef Pluciński • Niedziela [21.02.2010, 18:41:10] • Świnoujście
Żaglowiec „Niobe”

Żaglowiec szkolny „Niobe” pod pełnymi żaglami, 1930 r.(fot. Archiwum autora
)
Przed kilku dniami na internetowej stronie gs24 przeczytałem informację o tym, że u wybrzeży Brazylii przewrócił się i zatonął kanadyjski żaglowiec „Concordia” zbudowany zresztą w polskiej stoczni. Nikt z żeglarzy nie stracił życia. Historia ta kojarzy się z podobnym znacznie tragiczniejszym w skutkach zdarzeniem, które ze względu na świnoujski akcent, chcę przypomnieć.
Był piękny słoneczny dzień 26 czerwca 1932 r. Na plaży koło małej nadmorskiej wioski Gammendorf na wyspie Fehmarn, na zachodnim Bałtyku, miejscowy nauczyciel Björsen przebywał wraz z kilkunastoosobową grupą dzieci ze szkoły. Celem wycieczki, było między innymi wypełnienie ostatnich dni lekcyjnych przed wakacjami, ale konkretnie chodziło o obserwację przelotu wodnopłatowca DO X, co miało wówczas nastąpić w rejonie cieśniny dzielącej wyspę od lądu stałego. Dłużący się okres oczekiwania, w pewnym momencie ożywił widok wspaniałego żaglowca, płynącego pod pełnymi żaglami, w stosunkowo niewielkiej odległości od brzegu, kursem wschodnim. Było kilkanaście minut po godzinie 14-ej, gdy ku zaskoczeniu obserwujących, żaglowiec w pewnym momencie bardzo silnie przechylił się na prawą burtę, na moment ociężale podniósł się, by po 30 sekundach przechylić się znowu jeszcze silniej, a wreszcie przewrócił się na burtę. Z pozycji tej już się nie podniósł, po kilku minutach zatonął. Przypadkowi obserwatorzy byli właśnie świadkami katastrofy zatonięcia szkolnego żaglowca niemieckiej Reichsmarine noszącego nazwę „Niobe”.

„Niobe” w główkach świnoujskiego portu. 1931r.(fot. Archiwum autora
)
Nim powiemy, jakie były konsekwencje tej katastrofy i jaki miała ona związek ze Świnoujściem, przytoczę nieco informacji o samym statku. Żaglowiec ten o stalowym kadłubie, został zbudowany w 1913 roku w jednej z duńskich stoczni. W pierwotnej wersji, był to czteromasztowy szkuner gaflowy, o stosunkowo skromnym ożaglowaniu, wyposażony dodatkowo w niewielki silnik diesla o mocy ok.,160 KM, Żaglowiec noszący początkowo nazwę „Morten Jensen” pływał pod duńską banderą a następnie norweską już pod nazwą „Tyholm”. W 1916 roku przejęty został jako zdobycz wojenna, przez niemiecki okręt podwodny. Już po zakończeniu wojny, w latach 1922/23, został przebudowany i przekazany w służbę Reichsmarine, jako żaglowiec szkolny. Konstrukcyjnie żaglowiec został znacznie zmieniony, na trójmasztowy bark z rejowym ożaglowaniem, o łącznej powierzchni żagli blisko 1000 metrów kwadratowych. Znacznie przekonstruowano też wnętrze. Ładownie zamieniono na kabiny i pomieszczenia mieszkalne dla stałej załogi, oraz szkolonych na żaglowcu kadetów. Zakładano, że w każdym rejsie będzie brało udział około 75 uczniów i 32 osoby kadry. W 1924 roku statek wszedł do służby. Każdego roku na jego pokładzie szkoliło się około 350 kadetów szkół morskich, przyszłych oficerów marynarki wojennej i handlowej. Odbywali tam też szkolenie uczniowie ostatnich klas szkół nawigacyjnych, odpowiedników naszych techników, w tym także ze szkoły nawigatorów w Świnoujściu.

„Niobe” na postoju.(fot. Archiwum autora
)
Szkolenia odbywały się w trakcie rejsów po Morzu Północnym i Bałtyku, z zawinięciami do portów niemieckich, angielskich i skandynawskich. Zdarzały się też rejsy do portów hiszpańskich. W tamtym ostatnim, pechowym rejsie, uczestniczyło 35 członków stałej załogi oraz 74 kadetów, z czego 19 ze Świnoujścia. Rejsem dowodził kapitan Ruhfus, mimo stosunkowo młodego wieku ( 37 lat ) doświadczony dowódca i marynarz. Żaglowiec płynął z Kiel do Warnemünde w kolejnym szkoleniowym rejsie. Około godziny 14 po południu, kiedy na płynącym pod pełnymi żaglami statku zaobserwowano spiętrzenie nad wyspą Fehmarn chmur typu cumulonimbus, dowodzący wydał polecenie zrefowania górnych żagli. Natychmiastowemu jego wykonaniu, przeszkodziło jednakże, bardzo silne, dochodzące do 8-9˚Beauforta uderzenie szkwału, który gwałtownie przechylił, a następnie niemal ”przykleił” statek do gładkiej powierzchni morza a następnie obrócił się do góry dnem. Po kilku minutach zatonął. Nastąpiło to tym łatwiej, że niemal wszystkie luki i liczne bulaje na żaglowcu, w tak piękny, pogodny dzień były otwarte. Woda nie miała zatem żadnych przeszkód w zalaniu pomieszczeń i zatopieniu statku.
W pobliżu przepływał mały frachtowiec, który niemal natychmiast podjął akcję ratowniczą i rozpoczął wyławianie tych, którzy zdołali wydostać się do wody z tonącego statku. W ratowaniu młodych ludzi z „Niobe”, uczestniczyli też na motorówce, latarnicy ze znajdującej się na pobliskim brzegu latarni morskiej „Fehmarnbelt”, którzy byli świadkami tragedii. Po około 30 minutach akcji ratowniczej, udało się wyłowić 40 rozbitków, w tym kapitana. Utonęło 69 kadetów i członków załogi w większości tych, którzy pozostali na zatopionym żaglowcu. Wśród nich było 18 kadetów ze Świnoujścia.

Pamiątki po zatopionym żaglowcu w kościele w Burg na wyspie Femehrn(fot. Archiwum
)
Przeprowadzone kilka miesięcy potem dochodzenie przed sądem wojennym, uwolniło od winy kapitana żaglowca. Po podniesieniu w kilka miesięcy potem wraku, nastąpił pochówek wydobytych zwłok i dalsze badania dotyczące przyczyn katastrofy. Biegli orzekli jednoznacznie i bez żadnych wątpliwości, że przyczyną były zmiany konstrukcyjne, jakich przy przebudowie dokonano. Powierzchnia wysokich żagli, była nieproporcjonalnie dużą w stosunku do wybalastowania żaglowca. Jako czynnik przyspieszający katastrofę uznano też otwarte luki i bulaje.
Na pamiątkowy obelisk i tablicę z listą ofiar katastrofy natknąłem się w miasteczku Burg na wyspie Fehmarn, gdzie do dzisiaj jeszcze pamięć o tragedii jest żywa.

Pamiątkowy obelisk poświęcony tragedii statku „Niobe”, na wyspie Fehmarn(fot. Archiwum
)
Zdarzenia morskie tego typu, dzisiaj występują już coraz rzadziej, bowiem obecne systemy przewidywania pogody, pozwalają ich uniknąć Ale mama natura mimo wszystko robi nam, zadufanym w wiedzę i technikę tragiczne w skutkach niespodzianki. Historia „Concordii” dobitnie to pokazała. Przykładem może też być tragedia, jaka przed kilku laty stała się udziałem żeglarzy na Mazurach, w piękny sierpniowy dzień.

. Kanadyjski żaglowiec szkolny „Concordia”, przed paru dniami zatonął u wybrzeży Brazylii.(fot. internet
)
źródło: www.iswinoujscie.pl
Bardzo ciekawy artykuł. Przeczytałam z ogromnym zaiteresowaniem, dobrze znać takie historie...
Właśnie mówili na tvn24 o Concordii
SZkoda ! piekny żaglowiec ! Wielka strata. Smutek, ale radość, że nikt nie zginął.
Panie Józefie, tymi komentarazmi jak ten...140, prosze sie nie przejmować. Chcial gość blysnąc po prostu, ale mu nie wyszło ;-)
Do Czytelnika IP 119. NA temat, który Pana interesuje pisałem na iswinoujscie, 19 X 2009. Przed chwilą sprawdziłem, można z pomocą wyszukiwarki ten materiał odnaleźć. Tytuł: Dzieje Biblioteki... Pozdrawiam serdecznie, życze przyjemnej lektury. J.P.
a moze moglby pan opisac ulice pilsudskiego obecna biblioteke wraz ze zdjeciami, pozrawiam
Na Concordii plywal jeden z zeglarzy sp. Mariusz Cwiakowski To byl prawdziwy zeglarz
:-)
Świetny artykuł. Dziękuję. Proszę o więcej :)
I tak los pokarał niemców za zagarnięcie" zdobyczy wojennej"!
Oj tak. św. P. Andrzej był kapitanem" Concordii" pisanym przez wielkie" K". Profesjonalista w każdym calu, świetnie potrafiący wychowywać niełatwą dziś młodzież na morzu. Kilka miesięcy temu wypłynął w swój ostatni rejs. Żaglowiec, który tak kochał poszedł za nim. Niech od tej pory szczęśliwie razem pływają we flocie Neptuna.
Pięć miesięcy temu, tego samego dnia zmarł kapitan tego żaglowca.Który tam pracował kilkanaście lat.Po jego śmierci, nie mogli znaleźć na jego miejsce kapitana.Więc go wyczarterowali i długo nie popływał.
Szanowny Czytelniku IP 140, chyba się jednak Pan myli. Już w 1844 roku powstała w Świnoujściu szkoła dla nawigatorów i sterników kształcąca wykwalifikowanych na poziomie średnim marynarzy. Od 1914 r. nosiła ona nazwę Navigationsvorschule. Kształciła kadry na potrzeby żeglugi przybrzeżnej. O tym że szkolono tam mechaników osobiście nie doczytałem się. Jeśli ma Pan inne informacje za ich wskazanie będę wdzięczny. Moje informacje opieram na opracowaniu R. Burkhardta z 1931 r. Pozdrawiam. J.P.
bardzo dobry artykul, wiecej takich a nie tylko nowinki z miasta bo sie szopa zaczyna robic podrawiam
tym razem byl na nim jeden świnoujscianin, ktory to przezyl
w Swinoujsciu nie ma i nie bylo" szkoly nawigatorow". Byl Zespol Szkol Morskich ktory ksztalcil miedzy innymi nawigatorow i mechanikow. Straszny blad!!
;)