Dr Józef Pluciński • Sobota [26.12.2009, 12:57:37] • Świnoujście
Wielkość i upadek „Króla Świnoujścia”

Panorama portu i miasta Świnoujścia, sztych Poppela 1823 r.(fot. Archiwum autora
)
Zbudowanie w ciągu kilkudziesięciu lat w XVIII wieku portu i miasta u ujścia Świny, dało monarchii pruskiej drogę na morza, otworzyło jej okno na świat. Taki był zresztą cel tej ogromnej, jak na owe czasy inwestycji. To jednakowoż nie załatwiało jeszcze sprawy.
Nowy port, mówiąc dzisiejszym językiem, musiał być wypromowany w środowiskach kupców, przede wszystkim zagranicznych, by wejść na międzynarodowe rynki żeglugowe. Potrzebni byli do tego ludzie, mający odpowiednie kontakty, umiejętność podejmowania śmiałych, nieraz ryzykownych decyzji, posiadający przy tym królewskie zaufanie. Miasto i port były bowiem królewskim. Zbudowane zostały na państwowym gruncie, wszelkie ważniejsze obiekty jak szkoła, kościół, czy ratusz, powstawały ze środków królewskich, a nawet działki budowlane i materiał, dawano darmowo w imieniu króla. W tych działaniach monarchy pośredniczyli urzędnicy, kierujący poszczególnymi instytucjami, ale niewątpliwie najważniejszym był komisarz królewski, noszący też tytuł senatora. Miał on bezpośredni dostęp do panującego i w jego imieniu podejmował decyzje. Pierwszym takim królewskim komisarzem w Świnoujściu, był zaufany króla Prus Fryderyka II, młody a przedsiębiorczy Fryderyk Wilhelm Krause.

Bohater naszego opowiadania F.W. Krause. (fot. Archiwum autora
)
Życiorys tego człowieka nazywanego później „Królem Świnoujścia”, we wczesnej fazie życia jest bardzo mało znany. Urodził się 9 marca 1765 roku w okolicach Gryfina. Z racji imion „Fryderyk Wilhelm”, w pewnym sensie zarezerwowanych dla rodziny pruskich panujących, chadzały pogłoski, że być może był on owocem przelotnej miłostki króla Fryderyka Wilhelma I i stąd jego późniejsze awanse. Młode lata spędził i naukę żeglarskiego rzemiosła pobierał w Wolinie, u swego krewnego, jednego z tamtejszych armatorów. Od dziecka niemal żeglował po świecie, zdobywając doświadczenie handlowe i rozliczne kontakty w europejskich i nie tylko, portach. W bliżej nieznanych okolicznościach znalazł się w Poczdamie, w bezpośredniej bliskości króla i stał się jego bliskim współpracownikiem. Fryderyk II na krótko przed swoim zgonem, naznaczył go komisarzem w Świnoujściu. W początkach 1784 r. pojawił się on zatem nad Świną jako królewski komisarz, ale otworzył tu także swoje przedsiębiorstwo żeglugowo – handlowe.
W 1800 roku zwodował swój pierwszy statek „Hoffnung” a w kilka lat potem miał już ich kilkanaście. Fortuna przedsiębiorczego, a nadzwyczaj ustosunkowanego senatora, rosła w oszałamiającym tempie, wraz z liczbą statków, których w początkach XIX wieku posiadał już kilkanaście. Blokada kontynentalna zastosowana przez Napoleona w wojnie gospodarczej z Anglią, przyniosła początkowo Krausemu spore straty finansowe i utratę pewnej liczby statków, zajętych przez Francuzów. Jednakowoż zrekompensował je i to ze spora nawiązką, szmugiel, prowadzony przez przedsiębiorczego komisarza. Przez Świnoujście szedł wówczas szlak przemytu z Anglii i jej kolonii, wszelkich zakazanych przez Francuzów artykułów kolonialnych i to na masową skalę. Herbata, kawa, przyprawy korzenne i rum w hurtowych ilościach płynęły na pokładzie jego statków i pod osłoną nocy lądowały na Uznamie. O wielkości tego procederu wspominał pisarz Theodor Fantane, pisząc, że gdy pewnego dnia celnicy francuscy skonfiskowali ładunek kilku ton wanilii, to w czasie jego spalania, miasteczko przez dni kilka było spowite w białym, a aromatycznym waniliowym dymie.

Widok Świnoujścia ze wschodniej strony Świny, ok. 1835. (fot. Archiwum autora
)
O tym, że napoleońskie wojny mu nie zaszkodziły, świadczy też stan jego majątku w 1816 roku. Posiadał wówczas w mieście 6 domów, 4 działki budowlane i liczne hipoteki. Własnością jego były nadto rozległe dobra ziemskie w okolicach Zinnowitz, oraz wielki majątek w Kołbaczu. W dobrach tych, na wielka skalę wprowadzano nowe kultury rolne, dokonywano kosztownych melioracji. Jego własnością było 19 morskich statków, co sprawiało, że był największym armatorem w Prusach. Jeśli do tego dodamy znakomite stosunki na królewskim dworze, oraz w berlińskich i szczecińskich urzędach, nic dziwnego, że nosił miano „Króla Świnoujścia”. W jego pięknym domu, zbudowanym na obecnym skwerze na Wybrzeżu Władysława IV ( tam gdzie pomnik „Solidarności” ), gościli nawet pruscy monarchowie i panujący z innych krajów. Jego drugi dom, stojący do dziś przy ulicy Armii Krajowej 1, był jak na stosunki świnoujskie, jeszcze wspanialszą rezydencją. Był to bowiem pierwszy, piętrowy budynek mieszkalny w mieście.

Dom F.W. Krausego przy obecnej ul. Armii Krajowej 1, stan obecny. (fot. Sławomir Ryfczyński
)
Fryderyk Wilhelm Krause miał poza wyjątkowym talentem do interesów, także bardzo rozległe zainteresowania naukowe. W jego domu znajdowało się spore laboratorium, w którym przeprowadzał doświadczenia z zakresu fizyki i chemii, wiele czytał, znał kilka języków. Miał też pewna słabość – hazardową grę w karty, ale o dziwo, grał ze sporym powodzeniem. W życiu prywatnym uchodził za skąpca. Wyrażało się to m.in. w tym, że w jego domu nawet na wystawnych przyjęciach dla miejscowego towarzystwa, serwowane menu rzadko kiedy wychodziło poza śledzia i ziemniaki.

Dom F.W. Krausego, przy bulwarze nad Świną, późniejsza siedziba niemieckiego Urzędu Celnego, 1937 r.(fot. Archiwum autora
)
Załamanie dobrej, życiowej passy Krausego, nastąpiło około 1830 roku, po śmierci jego żony. Stary Krause mający ośmioro dzieci, zawarł z nimi swoisty układ o dziedziczeniu i podziale ogromnego majątku, a sam odsunął się od polityki i działalności gospodarczej. Żaden z jego potomków jednakowoż, nie miał ani umiejętności, ani energii ojca i żaden nie potrafił dostosować się do zmieniających się warunków. A te wyraźnie pogarszały się. Rosło zadłużenie wobec urzędu celnego i skarbu państwa tak, że w 1833 roku jeden z synów zdecydował o oddaniu urzędowi celnemu rodzinnego domu, w ramach regulacji należności. To jednakowoż nie wystarczało, a prośba ojca do króla, o umorzenie narosłych należności, mimo ewidentnych zasług dla państwa w czasie wojny z Francją, została odrzucona. „Król Świnoujścia” i jego rodzina, stanęli faktycznie na progu bankructwa. Handel zbożem na Bałtyku, główne niegdyś źródło dochodów, gwałtownie się załamał, wobec ekspansji tańszego zboża z Ameryki. Coraz większego też znaczenia nabierały parowce, co spowodowało przesunięcie się ośrodka życia portowego ze Świnoujścia do Szczecina. To wszystko, przy całkowitym opadnięciu z sił seniora i braku inwencji jego następców, spowodowało schyłek firmy. Fryderyk Wilhelm Krause zmarł 22 grudnia 1840 r.i pochowany został w Kołbaczu, w rodzinnym grobowcu. Rodzina zaś rozproszyła się po świecie. Wkrótce też o upadłym, a wszechmogącym niegdyś „Królu Świnoujścia” niemal całkowicie zapomniano. Z niebytu wydobył go dopiero Theodor Fontane, który w swojej książce autobiograficznej „Moje lata dziecięce”, poświęcił mu niemal cały rozdział. Kilkadziesiąt lat potem, miejscowy historyk i pisarz zarazem, Robert Burkhardt napisał o nim powieść, opartą na faktach, pod tytułem „Król Świnoujścia”. Dziejowych burz nie przetrwał pierwszy dom Krausego, rozebrany około 1961 r. Ten drugi stoi do dziś, jednakowoż z zewnątrz, jak i wewnątrz tak przebudowany, że trudno wręcz sobie wyobrazić, iż gościły w nim kilkakroć, koronowane osobistości.

Scenka rodzajowa z Wybrzeża Władysława IV, z czasów Krausego, ok. 1835 roku. (fot. Archiwum autora
)
Tekst ten dedykuję współczesnym następcom „Króla Świnoujścia”, tym, którzy jako cel główny swego życia, stawiają gromadzenie dóbr i władzy. Panowie więcej umiaru, w trumnach kieszeni nie ma, a lube dziatki, potrafią każdą fortunę przetrwonić. Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku.
źródło: www.iswinoujscie.pl
Dziwi mnie jeszcze pański ogromny zbiór (archiwum autora) którego napewno nie powstydziłoby się nasze muzeum...jest naprawdę fascynujące ogromem zawartości, gratuluję zbiorów...
Bardzo miło czyta się pańskie teksty, czekam na następne. Dla przypomnienia : sami wybieramy następców „Króla Świnoujścia” :)
Jak zwykle zadowolony jestem z kolejnej lekturki. Mam troche materialu z mojej prywatnej kolekcji i zaraz Panu troche podesle bysmy sie mogli tym podzielic z naszymi kochanymi czytelnikami. A z tego co wiem to jest nas duzo. Pozdrawiam.
Takie słabe te teksy, że musi Pan sam je oceniać w kilku komentarzach? Przestań Pan w końcu przepisywać (tłumaczyć z niemieckiego) i choć raz napisz skąd Pan zerżnołeś- lun napisz wprost- tłumaczył J.Pluciński! Wstyd.. A muzeum - 30 lat pracy - i puste. Wstyd. Co do polityki- jakość nie zauważyłam, żeby przed 1989 rokiem krytykował Pan miejscową władzę. Knuł Pan razem nawe z kolegami z NRD, kochał matkę partię, a teraz na kolanach do kościoła. Naprawdę wstyd wielki Panie J.
Szkoda że Pan takimi słowami zakończył tą naprawdę fascynującą opowieść, życzę panu aby pańskie książki zostały wydane w 100.000.000 egzemplarzach, nie pomylilem się w zerach. Powoli wkracza Pan w politykę, proszę tego nie robić. Bogactwo jednostki jest również bogactwem miasta i państwa, w postaci podatków dzierżaw i zatrudniania bezrobotnych. Mam wszystkie pańskie wydania i są fascynujące, ale co powie ktoś na pański temat, jeżeli pański nakład sprzeda się w całości ?. Oczywiście żartuję panie Pluciński, i życzę panu z całego serca dalszych wydań o histori naszego miasta. Mnie czyjeś bogactwo nie razi... Życzę panu i pańskiej rodzinie wszystkiego najlepszego, no i oczywiście dużych nakładów...
Panie Józku ! Same mondrości z tych hystoryi wychodzą, a hystorye mają to do siebie, że są zapominane i następne pokolenia ich błędy powtarzają. Dobrze, że Pan je przypomina. Ale czy nasi będą mądrzejsi i następne pokolenia są zdatni do nowych trudności przygotować. Czas pokaże. I w te Świeta i Nowy Rok życzymy sobie wszystkiego Najlepszego oraz lepszych następców.
panie dr plucinski jest pan kopalnia wiedzy o naszym miescie duzo zdrowka i prosze o wiecej takich wspanialych opowiesci
Dzisiejsi bogacze bez wielkiej floty i przemysłu w ciągu 10 lat mają więcej domów...
I odejda kiedys w niepamiec, a za wyrzadzone ludziom krzywdy stana sie nicoscia, ktora czeka potepienie i pieklo. Prawdziwy strach przychodzi przed smiercia...
Panie Józefie - gawęda jak zwykle napisana ze swadą i wielką znajomością rzeczy - jednakowoż, no właśnie - tych" jednakowoz" naliczyłem najmniej 5. Trochę rażą w nadmiarze. Ale ponieważ jestem tetryczny, to proszę się nie przejmować.
ten artykuł już chyba raz był ??
ładnie