Przedszkolaki z grupy "Motylki" z Przedszkola Miejskiego nr 10 "Kolorowy Świat" również pamiętały o tej rocznicy i w imieniu wszystkich przedszkolaków zapaliły znicze pod Pomnikiem Zesłańców Sybiru. Dzieci złożyły hołd tym, którzy zginęli na Syberii i minutą ciszy uczciły ich pamięć.
tekst & foto: Elżbieta Łukomska, Grażyna Krychowiak
Oszolomy zostawcie dzieci w spokoju.Nie robcie z nich idiotow.
Polska zajmując w 1938 r. Zaolzie odzyskiwała swoje dawne ziemie i swoich rodaków. I nikt w II Rzeczypospolitej nie miał co do tego wątpliwości. Można powiedzieć, że gdyby nie wydarzenia z 1919 r., nie byłoby polskiej interwencji w 1938 r. Gdyby nie antypolska polityka Czechosłowacji, gdy Rzeczpospolita Polska walczyła o przeżycie z bolszewikami, nie byłoby wkroczenia polskiej armii na Zaolzie. Pamiętajmy, że sprawa Śląska Cieszyńskiego była przedmiotem bardzo ostrych sporów między Polską a Czechosłowacją w okresie międzywojennym. Początkowo, w latach 1918-1919, Czesi godzili się, aby tereny zamieszkałe przez przeważającą ludność polską należały do Polski. Zawarto nawet wstępne porozumienie w tej sprawie. Jednak po ogłoszeniu przez Polskę wyborów do Sejmu ustawodawczego na spornych terenach, w dniu 23 stycznia 1919 r. doszło do ataku wojsk czeskich, które zbrojnie opanowały Bogumin i Zaolzie. Z tamtych walk znany jest epizod wymordowania 20 polskich jeńców. Pomnik upamiętniający to wydarzenie znajduje się w Stonawie. W okresie wojny polsko-bolszewickiej Czesi rozwinęli na Zachodzie akcję propagandową na rzecz formalnego przyłączenia tych ziem do ich państwa. Gdy bolszewicy podchodzili pod Warszawę, premier Władysław Grabski, naciskany przez Anglików i Francuzów, zgodził się na spełnienie żądań Czechów i oddanie Zaolzia. Sprawa została przypieczętowana w układzie zawartym z Ententą w lipcu 1920 r. Zaolzie zostało włączone do Czechosłowacji, choć Polacy stanowili na tym terenie prawie 55 proc. mieszkańców, a Czesi zaledwie 27 proc. W okresie międzywojennym mamy udokumentowane liczne działania, zwłaszcza władz powiatowych i krajowych, które zmierzały do czechizacji zaolziańskich Polaków. Władze czeskie starały się asymilować Polaków głównie przez szkolnictwo. Naciskano naszych rodaków, nie tylko zatrudnionych w lokalnej administracji, ale także na kopalniach i w fabrykach, żeby zgłaszali swoje dzieci do szkół czeskich, bo w przeciwnym razie będą pozbawieni zatrudnienia. I znamy takie przypadki, gdy Polacy nie chcieli poddać się naciskom i tracili pracę. Ponadto prowadzono świadomą akcję osiedleńczą Czechów na tym terenie. W 1930 r., podczas spisu ludności, dochodziło do nacisków na Polaków, aby zgłaszali narodowość czeską lub śląską, a nie polską. Rząd polski interweniował w tych sprawach. Z kolei nie dawał satysfakcji Czechom, gdy ci upominali się o zaolziańskich Polaków, uciekających do Polski przed poborem do armii czechosłowackiej. Wobec zagrożenia Czechosłowacji ze strony Niemiec rząd czeski chciał znormalizować stosunki z Polską. 22 września 1938 r. prezydent Czechosłowacji Edward Benesz wystosował list do prezydenta Polski Ignacego Mościckiego. Zaproponował w nim ułożenie przyjaznych stosunków i nową współpracę między obydwoma krajami. Dał też do zrozumienia, że Czechosłowacja gotowa jest na korektę granicy. Tymczasem w dniach 29-30 września miała miejsce konferencja w Monachium, która przesądziła, że Czechosłowacja musiała oddać III Rzeszy ogromne obszary z ludnością niemiecką. Politycy polscy zdawali sobie sprawę, że nie jest to koniec żądań niemieckich. I obawiali się, że Niemcy zajmą całe terytorium Czechosłowacji, a następnie zażądają od Polski przekazania Gdańska, za co oferują Zaolzie. Aby uprzedzić Niemców, władze polskie 30 września 1938 r. wystosowały ultimatum do prezydenta i rządu Czechosłowacji z żądaniem niezwłocznego przekazania Zaolzia Polsce. W dniu następnym władze Czechosłowackie ultimatum przyjęły i wojska gen. Władysława Bortnowskiego wkroczyły do Zaolzia, zajmując jednocześnie leżącą na Słowacji, będącą kiedyś częścią Śląska, Ziemię Czadecką. Obszar 869 km2 zajęto bez jednego wystrzału.
A która to juz rocznica polskiej zbrodniczej napaści na czeskie Zaolzie.
Dzieci były tam gdzie trzeba(...)
Na uroczystość w MDK przyszli tylko zaproszeni, a dzieci nikt nie zapraszał. To wszystko.
A dlaczego motylków nie było w mdk? :) Dobrze, że dzieciom wpaja się szacunek do takich spraw i takich ludzi. Swoją drogą szkoda, że nie pojawiły się motylko w mdk, bo na pewno wszyscy odznaczeni byliby wzruszeni :)
i bardzo dobrze wpajac patryiotyzm od malego:)