Dr Józef Pluciński • Poniedziałek [06.07.2009, 08:48:12] • Świnoujście
Jak się niegdyś nad morze jechało
Przyjazd letników nad morze, pocz. XIX w.(fot. Archiwum
)
Lato już w pełni. Z całego kraju w nasze strony ciągną więc każdego dnia już nie setki a tysiące samochodów wypełnionych żądnymi słońca, piasku i słonego bałtyckiego chłodku. Nie inaczej zresztą jest po drugiej stronie granicy, gdzie również w gigantycznych korkach w słońcu gotują się amatorzy morskich kąpieli. Mimo owych korków, kilometrowych rozkopów, remontów dróg czy wreszcie promów, jakoś owe tysiące dojeżdżają. No a tu już czeka to wszystko co sobie wymarzyli, tyle że nie całkiem symboliczny grosz.
Kto jednakowoż w początkach XIX wieku w te same strony się wybierał, musiał się liczyć ze znacznie poważniejszymi problemami. Jechał bowiem nie do nadmorskich kurortów, których po prostu jeszcze nie było, a do rybackich wiosek. W ówczesnych warunkach taka podróż wymagała posiadania nie tylko odpowiednio dużej kwoty pieniędzy ale wytrwałości, wyobraźni i w pewnym stopniu wisielczego humoru, by przygotować taką wiele miesięcy trwającą nadmorską ekspedycję. Tak, wielomiesięczną ! Jeśli się ktoś na nadmorskie odludzie wybierał, to decydował się na pobyt trwający wiele tygodni. Na krócej nie opłacało się. A jeśli tak, to koniecznym było zabranie niezbędnych do przetrwania przedmiotów. Należały do nich pościel, poduszki, pierzyny, naczynia, sztućce. Nic z tych rzeczy nie było bowiem tu nad morzem. Nie oczekiwał tu żaden pensjonat, hotel, dobrze wyposażony kamping czy nawet prywatna kwatera. Były to wówczas jeszcze instytucje nieznane. Nie istniały jeszcze połączenia kolejowe, a sieć i stan ówczesnych dróg, jak to już opisywaliśmy, był opłakany. Ponieważ innych możliwości praktycznie nie było, korzystano z tego co było dostępne.
„Kronprinzessin Elisabeth” przez dziesiątki lat dowoziła letników.(fot. Archiwum
)
Początkowo podróżowano do powstających kąpielisk nadmorskich głównie z pomocą dyliżansów pocztowych lub też własnych albo wynajętych powozów. Musiało to być bardzo uciążliwe, zważywszy, że budowę utwardzonych dróg na wyspie Uznam, zaczęto dopiero w połowie XIX w. Minąć musiało niemal 50 lat, zanim sieć bitych dróg uczyniła dostępnymi wszystkie nadmorskie kąpieliska na wyspie. Na lądzie stałym, też zresztą lepiej nie było i tylko ktoś, kto dysponował własnym wozem i zaprzęgiem mógł czuć się pewniej.
Ze Szczecina podróż była nieco prostsza, jako że odbywano ją na pokładzie statku kursującego do Świnoujścia. Pierwsze regularne połączenie żeglugowe zapewniał od 1826 r. mały parowczyk napędzie bocznokołowym noszący nazwę „Kronprinzessin Elisabeth”, którego dzieje już również prezentowałem. Od roku 1851 komunikację zapewniały już nowocześniejsze stateczki należące do szczecińskiego armatora J.F.Braeunlicha. Początkowo stateczek „Divenow” a następnie inne statki tegoż armatora opanowały całą komunikację wodną w rejonie dolnej Odry oraz wysp Uznam , Wolin i Rugia. W 1891 r. w Świnoujściu powstało konkurencyjne towarzystwo żeglugowe, które zapewniło połączenie wysp ze Szczecinem z pomocą statków „Heringsdorf” i „Swinemünde”.
Świnoujski dworzec główny przy obecnej ulicy Grunwaldzkiej, ok. 1920 r.(fot. Archiwum
)
Koleje potrzebowały ponad 60 lat by zapewnić dojazd do wszystkich kąpielisk na Uznamie. Już w 1843 zaistniało kolejowe połączenie Szczecina z Berlinem, ale do Świnoujścia dotarło ono dopiero w 1876. Przedłużenie odcinka kolejowego do Heringsdorfu nastąpiło w 1894, a dopiero w 1911 doszła kolej do promowej przeprawy przez Pianę do Wolgastu.
Problemy z parkowaniem chociaż na mniejszą skalę znane były już przed 70-ciu laty(fot. Archiwum
)
Z początkiem XX wieku coraz ważniejszą rolę w komunikacji nad morze odgrywały drogi bite, szosy, których sieć rozbudowana została na całej wyspie. Ich znaczenie naprawdę wzrosło po zbudowaniu w 1931 roku mostu kołowego przez Pianę w rejonie Zecherin. Automobile z Berlina czy z innych ośrodków centralnych Niemiec swobodnie toczyły się już teraz w kierunku morza. I już wówczas poznawano smak postoju w kolejce oczekujących na przeprawę promową. Stąd też już ponad 70 lat temu, wynikły pomysły na budowę tunelu lub mostu przez Świnę.
Dworzec Świnoujście – Kąpielisko na terenie obecnego osiedla Platan, około 1925 r. (fot. Archiwum
)
Nadmienić można, że już przed 80-ma laty podejmowano próby wprowadzenia na większą skalę komunikacji lotniczej. Próby te miały jednak charakter epizodyczny, nie skończyły się powstaniem regularnych połączeń lotniczych.
Istnienie w XX wieku wielu możliwości komunikacyjnych sprawiało, że towarzystwa żeglugowe i koleje współzawodniczyły w ułatwieniu swym podróżnym dotarcia do celu ich jazdy. Organizowano dowóz bagażu pod miejsce zamieszkania, we współpracy z właścicielami pensjonatów proponowano znaczne rabaty tak na przejazd jak i pobyt.
W okresie międzywojennym największe jednak znaczenie miała komunikacja kolejowa. Istniały szybkie, dobrze zorganizowane połączenia Świnoujścia z Berlinem i innymi większymi ośrodkami miejskimi, które w komfortowych jak na owe czasy warunkach dowoziły i odwoziły chętnych odpoczynku nad morzem. Dotyczyło to także wypoczynku sobotnio-niedzielnego. Z Berlina pociąg wyjeżdżał w sobotę około 12.00 i w 3 – 4 godziny potem był już w dowolnym kąpielisku na Uznamie. W niedzielę, równie szybkie pociągi odwoziły gości późnym popołudniem do domów. Ze Szczecina, do Świnoujścia czy Międzyzdrojów, w końcu tygodnia jednodniowych, jak ich nazywano „kanapkowych” gości, poza pociągami przywoziły także specjalne kursy stateczków.
fot. Sławomir Ryfczyński
Po II wojnie światowej połączenia na zachód zostały przecięte, a względy polityczne sprawiły, że sporo czasu musiało upłynąć, by kąpielisko nad Świną stało się znowu magnesem ściągającym tysiące urlopowiczów i turystów. Praktycznie niemal do 1958 r. udawali się oni głównie do ówczesnej „Perły Bałtyku” czyli Międzyzdrojów, gdyż Świnoujście było dla gości zamknięte.
źródło: www.iswinoujscie.pl
jak zwykle świetny artkuł
Do czytelników: dziękuje za słowa uznania. Do IP 234: proszę nie życzyć mi aż tak źle. Pozdrawiam. J.P.
Taki znawca i milosnik Swinoujscia moglby byc dobrym prezydentem miasta!.
bardzo fajny artykul:) dzieki za tak mila historie na temat naszego miasta:) duzo idzie sie dowiedziec :P:)
Józek, świetny artykul!
Interesujące. O dworcu przy ul. Grunwaldzkiej było mi wiadomo, ale w innym miejscu? Niespodzianka. Dzięki p. doktorze za ponowną dozę ciekawych informacji. Pozdrawiam !
B.dobre :)
Jak zwykle mila lekturka. A gdzie w Swinoujsciu znajdowalo sie jakies lotnisko (gdzies kiedys czytalem, ze bylo jakies wojskowe). Pozdrawiam.
Bardzo dobry artykulik dziekuje i uszanowanie Panie DR.Pluciński
Super zdjęcie dworca przy Grunwaldzkiej. nigdy takiego nie widziałem, Panie Doktorze czy to jest pocztówka ? Pozdrawiam
Kolejna dawka doskonałej historii w pigułce jako dodatek do porannej kawki :P Jest Pan 100% skarbnicą wiedzy wyspiarskiej pozdrawiam i proszę o więcej
dawniej nie bylo wolnych sobot, wiec teraz gdyby przywrocic miastu role wanny berlinskiej, to tlumy berlinczykow spedzaloby weekendy na swinoujskiej plazy i promenadzie... a w tym rola szybkiej kolei UBB jest kapitalna, zwlaszcza przy odbudowie linii poludniowej do berlinskiej metropolii... Artykul piekny i pobudza wyobraznie. dziekujemy!
P.S. Czekam na artykuł o przeprawie kolejowej ;)
albo jakąś restaurację z wnętrzem kolejowym :) w tej okolicy nie ma żadnej restrauracji zyski by ktos miał i fajne miejsce by było bo u nas nie ma takiego obiektu z dobrym klimatem
Stacja przy Grunwaldzkiej jest nadal :) nie wiem co tam jest obecnie chyba magazyn... ale budynek stoi nadal :) szkoda, że nikt się nim nie zainteresuje i odnowi... może muzeum świnujskiej kolei by tam zrobiono?
nie wiedzialam ze przy bylym ruskim stadionie rowniez byl dworzec...
Bardzo fajny artykuł. Najbardziej mnie zadziwiło to że przy obecnej Ul. Grunwaldzkiej były tory i stacja kolejowa. Nigdy bym nie przypuszczał że tak wyglądała ulica przy której obecnie mieszkam.
Dziękuję !
Ja również po raz kolejny dziękuję Panu za te informacje na temat mojego miasta :)
Wspaniały artykuł :) Dziękuję