Sprawa zaczęła się w październiku 2008 roku. Pracownik Urzędu Kontroli Skarbowej, udając studenta, poprosił pracującą w kiosku kobietę o skserowanie legitymacji. Za usługę zapłacił 30 gr, ale nie otrzymał paragonu fiskalnego. Jak wyliczył, fiskus stracił 7 procent od 30 groszy - czyli całe dwa grosze. Zaczęło się postępowanie karno-skarbowe.
Kobieta tłumaczyła, że nie mogła nabić usługi ksero na kasę, bo urządzenie działało od kilku dni, a właściciel nie dał jej do niego kodu. Emerytka dostała mandat, ale go nie przyjęła. W końcu sprawa trafiła do sądu.
Zdaniem sędzi Doroty Siewierskiej nie ma znaczenia, że Skarb Państwa stracił tylko dwa grosze. Kobieta złamała prawo i nie można jej za to nie skazać. - Gdyby nie zapadł wyrok skazujący, zachęcałoby to innych Polaków do łamania prawa podatkowego. A takiego przyzwolenia być nie może - mówiła sędzia. Dodała, że emerytura kobiety wynosi 1,7 tys. zł, jeździ ona toyotą i stać ją na zapłacenie tej kary. Kary, która ma zadziałać na nią wychowawczo.
Z wyrokiem nie zgadza się oskarżona. Kobieta przyznała, iż jest osobą upartą i "nie odpuści tej sprawy tak szybko". Dodała, że będzie się odwoływać do skutku.
Najlepszy sąd jest na czerwonej wyspie.
A wiec nie wszedzie z sadami jest zle...
normalnie wstyd dla wymiaru sprawiedliwosci a tym panom w bialych kolnierzykach wolno wszystko oszukanstwo na kazdym kroku
A czy jest obowiazek posiadac wszedzie kasy fiskalne ?? Ja u lekarza tez nie dostalem paragonu ;]